Po powrocie z jakże udanego wyjazdu zastałem w moim ogrodzie nieproszonych gości. To mszyce. Po wiosennym ataku na różaneczniki, ostrokrzewy i bluszcze tym razem ich larwy zagościły na szczęście tylko na dwóch bluszczach posadzonych przy pergoli, która góruje nad ścieżką. Mszyce to groźne szkodniki. Dorosłe osobniki potrafią zniszczyć wiele upraw. Składają jajka przy końcach młodych pędów roślin, dzięki czemu wyklute larwy mają dostęp do miękkiej tkanki roślinnej. Więcej o mszycach, ich rozpoznaniu i zwalczaniu napiszę w jednym z kolejnych postów.
Niestety w drugiej połowie wakacji dalej panowała susza. Mimo podlewania najbardziej ucierpiał na tym trawnik oraz drzewa: brzozy i dęby. Brak opadów oraz atak mączniaka właściwego na dęby spowodowały opadanie liści. Brzozy nie lubią suchego podłoża.
Nadszedł czas na niewielkie prace kosmetyczne. Cały czas myślę o zmianie ogrodzenia. Jest to jednak bardzo kosztowne. Tym bardziej, że mieszkam przy skrzyżowaniu dwóch ulic. Ogrodzenie mam zarówno od jednej jak i od drugiej ulicy. W sumie będzie tego z jakieś 70 - 80 metrów. Wymiana takiego płotu to naprawdę duży koszt. W zasadzie ogrodzenie z siatki jest w bardzo dobrym stanie, póki co więc chyba poczekam z moimi planami. Natomiast jeden z elementów ogrodzenia, a mianowicie furtka, domagał się szybkiej interwencji. Wziąłem się więc za robotę i przemalowałem furtkę na brązowo. teraz wygląda jak prawie nowa, no i ładniej współgra kolorystycznie z całością ogrodu.
W doniczkach na chodniku pojawiły się nowe kwiaty. Szczególną uwagę chciałbym zwrócić na koleusa. Ta wspaniała i piękna roślina wymaga głębszego pochylenia się nad nią, dlatego też jeden z kolejnych postów poświęcę tylko tej właśnie roślinie.
Sierpień przyniósł trochę więcej opadów deszczu niż lipiec. Co prawda dzięki częstemu podlewaniu ani trawnik ani krzewy jakoś specjalnie nie ucierpiały, ale wystarczyło parę godzin deszczu i wszystko jakby na nowo odżyło. Trawnik się mocno zazielenił i zaczął szybciej rosnąć.
Bluszcz opuszczony przez nieproszonych gości również zaczął nadrabiać zaległości spowodowane suszą i mszycami. Tu należy dodać, że bluszcze lubią wilgoć i cień. Zbyt sucha gleba może je uszkodzić a nawet zniszczyć.
Niestety w moim ogrodzie jest jeszcze co najmniej kilku nieproszonych gości. Jeden z nich to szrotówek kasztanowcowiaczek. To motyl, którego larwy żerują na liściach kasztanowców, powodując ich wczesne zamieranie i opadanie.
Więcej o szrotówku napiszę w jednym z kolejnych postów.
To już koniec podsumowania tegorocznych wakacji. Zapraszam do codziennej lektury bloga oraz do zapisywania się do grona członków witryny.
Witaj, długo mnie nie było, ale zaczynam nadrabiać zaległości :) Bardzo podoba mi się ten czerwony koleus (uwielbiam koleusy!) i czekam z niecierpliwością na post o nich :) Co do mszyc...Nie znoszę. Miałam mnóstwo na moim świerku, ale po podlaniu roztworem z czosnku skończyła się wyżerka na igiełkach ;) Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńWitaj! Cieszę się, że wróciłaś :) Koleusa będę opisywał za kilka dni. Pozdrowienia!
UsuńOgrodzenie jest ważnym elementem posesji, a więc na pewno warto w to zainwestować. Powiem, że 80 metrów ogrodzenia to całkiem sporo, więc może to być naprawdę duży koszt. Wiadomo, że na koszt wymiany ogrodzenia składa się przede wszystkim wartość wybranych materiałów, to może warto wybrać nieco tańsze?
OdpowiedzUsuńTo prawda, ale raczej nie skuszę się na panele ogrodzeniowe. Pewnie to będzie siatka albo przęsła. Póki co ogrodzenie wciąż się trzyma :-)
Usuń