UWAGA!

BLOG ZOSTAŁ PRZENIESIONY

NA PORTAL

www.zimozielonyogrod.pl

ZNAJDZIECIE TAM

ZARÓWNO STARE JAK I NOWE WPISY


Partnerami portalu są:

Fiskars.pl

Idealnytrawnik.pl

wtorek, 31 lipca 2012

Laurowiśnia wschodnia Otto Luyken

Jakiś czas temu pisałem na moim blogu o żywopłocie z laurowiśni wschodniej "Novita". Jak Państwo wiedzą przesadzone w sierpniu 2011 roku krzewy podczas ostatniej zimy zmarzły. Były okryte agrowłókniną, ale to nie wystarczyło. Prawdopodobnie nie zdążyły się dobrze ukorzenić przed zimą albo zniszczyła je zimowa susza.


Dziś jednak napiszę parę słów o najbardziej mrozoodpornej odmianie laurowiśni wschodniej Otto Luyken (Prunus laurocerasus Otto Luyken). Na powyższym zdjęciu widać jedną z nich w moim ogrodzie. Jest to zimozielony krzew liściasty, który w łagodniejszym klimacie dorasta do wysokości nawet 2-3 metrów. W naszych warunkach nie przekracza jednak wysokości 150 – 200 cm. Szerokość dorosłych krzewów dochodzi do ok. 1,5 metra. Jest to odmiana wyhodowana sztucznie w Niemczech. 

Poniżej zdjęcie kwitnącego krzewu laurowiśni wschodniej Otto Luyken z serwisu Wikipedia.

Kwitnąca laurowiśnia wschodnia

Krzewy te mogą być używane na niskie żywopłoty. Dosyć dobrze znoszą cięcie. Równie pięknie prezentują się posadzone jako pojedynczo rosnący krzew.

Różne strony internetowe podają, że uprawa odmiany „Otto Luyken” możliwa jest w strefach USDA od 9 do 6B. O strefach mrozoodporności piszę na mojej stronie internetowej www.zimozielonyogrod.pl  Serdecznie zapraszam do lektury.

Liście tej odmiany laurowiśni są podłużne, skórzaste i lekko błyszczące, na wierzchu ciemnozielone. Z wyglądu przypominają liście laurowe stąd nazwa krzewu. 

Poniższe zdjęcie laurowiśni pochodzi z serwisu Wikipedia.


Laurowiśnia Otto Luyken lubi zarówno miejsca słoneczne jak i cieniste lub półcieniste. Gleba powinna być bogata w wapń, żyzna, wilgotna i dobrze przepuszczalna. Ściółkowanie np. korą sosnową chroni system korzeniowy rośliny przed nadmiernym przesuszeniem oraz przed zmarznięciem. Wymagają regularnego, ale niezbyt obfitego podlewania. 

Poniżej inna laurowiśnia Otto Luyken z mojego ogrodu.



Krzewy te powinny być posadzone w miejscach zacisznych i osłoniętych od wiatrów. Młode rośliny na zimę należy okrywać, starsze również ale tylko wtedy gdy temperatura może spaść poniżej - 20°C.

poniedziałek, 30 lipca 2012

Ogrodowi goście

Wielokrotnie pisałem o różnych zwierzętach odwiedzających mój ogród. Do najczęstszych gości należą wiewiórki, różne ptaki (sikorki, kosy, szpaki, sowy, dzięcioły, kwiczoły, sójki, wrony, kawki, sroki, dzikie gołębie i inne), żaby, jaszczurki i jeże, a także te mniej oczekiwane np. krety czy karczowniki. Dziś kilka zdjęć tych pierwszych czyli wiewiórek. 

UWAGA! Jeśli dokarmiamy ptaki zimą to powinniśmy je dokarmiać również latem, gdyż ptaki i inne zwierzęta przyzwyczajają się do miejsc, gdzie mogą znaleźć pokarm. Mimo bogactwa innych źródeł pożywienia również w karmniku powinno znaleźć się coś dla nich do jedzenia.


Po lewo od altanki stoi karmnik. Jest on trochę schowany za grillem, blisko kratki z bluszczem oraz sosny i dębu. Zarówno ptaki jak i wiewiórki wiedzą, że w karmniku zawsze jest woda, ziarna zbóż, orzechy włoskie, a czasami również pokruszony chleb.


Często zdarza się, że wiewiórki czekają na drzewach aż wysypię im orzechy. Gdy to zrobię i wrócę do domu schodzą po drzewach i zabierają się za konsumpcję. Najpierw jednak uważnie lustrują okolicę siedząc na drewnianej kratce.


Kiedy stwierdzą, że dookoła jest spokój schodzą do karmnika i sprawdzają co dobrego im przyniosłem. Muszę w tym miejscu dodać, że nie gardzą one chlebem i smacznie pałaszują kawałki pieczywa przyniesione przeze mnie.


Wiewiórki, które mnie odwiedzają nie są oswojone (tak jak np. te w warszawskich Łazienkach), ale nie za bardzo boją się ludzi i nawet jak siedzimy w altance to bez specjalnego strachu przychodzą do karmnika i zabierają orzechy.


UWAGA! Jeżeli wiewiórki się najedzą, a w karmniku wciąż będą orzechy to na pewno małe rudzielce nie odejdą od niego lecz zabiorą pozostałe orzechy i płytko zakopią pod krzewami lub drzewami. Niestety na ogół zapominają o tym i następnego lata możemy znaleźć kiełkujące drzewka orzecha włoskiego. Ja w tym roku wyrwałem już kilkanaście małych krzewów.


Pomimo tego prawie codziennie wkładam do karmnika nową porcję orzechów. A wiewiórki odwdzięczają się pozując do zdjęć. Biegają i skaczą po drzewach, czasami kilka sięgania i rozrabia, robiąc przy tym dużo szumu. Ale to jest właśnie piękno miejsca, w którym mieszkam.


niedziela, 29 lipca 2012

Deszcz i upały

Wczoraj temperatura w cieniu doszła do +35 stopni w cieniu. W słńcu było ponad 50 stopni, ale ile dokładnie, nie wiem... zabrakło skali w termometrze. Dziś od rana znowu był upał, o 12.00 było +33 stopnie. Nad Podkową i Brwinowem rozbudowała się jednak komórka burzowa i koło 12.30 zerwał się wiatr i zaczęło grzmieć. Początkowo burza była "na sucho"' ale pod koniec lunął deszcz.


Bardzo się z tego ucieszyłem, gdyż w ostatnich dniach z uwagi na brak opadów i wysokie temperatury musiałem wieczorami podlewać krzewy i trawnik. Nic tak jednak nie nawilży gleby oraz powietrza jak letni porządny deszcz. Mam nadzieję, że wieczorem znowu trochę popada.


Z deszczu bardzo zadowolone były ryby w oczku wodnym. Z radości wyskakiwały nad wodę.

Należy jednak pamiętać, że w ogrodach, w których jest dużo drzew często woda deszczowa nie przechodzi przez ich korony i miejsca pod nimi pozostają suche. Może nam się wydawać śmieszne, że ktoś po deszczu podlewa ogród ale właśnie w miejscach pod koronami drzew liściastych powinniśmy dokładnie sprawdzać czy deszcz wystarczająco podlał krzewy lub trawnik pod nimi. Jeśli nie to należy je podlać. Szczególnie zadbać należy o krzewy zimozielone, takie jak rododendrony, laurowiśnie czy pierisy lub skimie, które powinny mieć stale wilgotne podłoże.


Z dzisiejszego deszczu skorzystały również rośliny doniczkowe. Kwiaty na schodach i na balkonie dostały sporą dawkę wody. I tutaj znów musimy być uważni. jeśli część roślin w skrzynkach na balkonie posadzona jest pod okapem dachu to też musimy sprawdzić czy deszcz do nich dotarł. 


Na moim balkonie 2 skrajne skrzynki stoją pod okapem. Balkon jest od strony wschodniej więc na ogół deszcz nie dociera do tych skrzynek. Wiatry u mnie wieją od zachodu i deszcz znoszony jest w drugą stronę. Nawet po deszczu muszę podlewać pelargonie w skrajnych donicach. 


Jeśli chodzi o rośliny balkonowe lub inne posadzone w doniczkach to nie możemy zapomnieć o ich regularnym nawożeniu. Obfite i piękne kwiaty potrzebują wielu składników odżywczych, które w ziemi ogrodowej w doniczkach dosyć szybko są zużywane przez rośliny. Dlatego też niezbędne jest ich właściwe wzmocnienie odpowiednimi środkami. Rośliny właściwie pielęgnowane odwdzięczą się nam pięknymi kwiatami.


sobota, 28 lipca 2012

Mrówki w ogrodzie

W wielu ogrodach, w tym również w moim, pojawiają się niekiedy niechciani lub niemile widziani mieszkańcy. Do jednych z nich należą mrówki. Jak podaje serwis internetowy Wikipedia w Polsce żyją aż 103 gatunki tych owadów, a na całym świecie jest ich ok. 12 000. Właściwa ich nazwa to mrówkowate. Wikipedia informuje, że u mrówkowatych, podobnie jak u pszczołowatych, prócz samców i samic występuje również kasta robotnic, czyli samic o niedorozwiniętych narządach rozrodczych. U niektórych gatunków bywa nawet po kilka postaci robotnic. Robotnice opatrzone bardzo silnymi żuwaczkami i wielkimi głowami noszą nazwę żołnierzy. Niekiedy pomiędzy samicami rozwiniętymi płciowo a robotnicami właściwymi występują formy pośrednie. Samce i samice są prawie u wszystkich gatunków skrzydlate, robotnice zawsze bezskrzydłe.

 

Na stronach Wikipedii możemy przeczytać, że mrówki tworzą złożone społeczności o wyraźnej strukturze hierarchicznej i ściśle przydzielonych obowiązkach. Robotnice mają do spełnienia funkcje usługowe. Budują gniazdo, bronią go, zbierają pożywienie, opiekują się potomstwem. Rolą samców jest zaplemnienie królowej; po tym giną. Zadaniem królowej jest składanie jaj, z których po przeobrażeniu powstają nowe mrówki, a także regulacja działania społeczności za pomocą feromonów. Mrówki żyją w zorganizowanej społeczności, w której każda z nich odgrywa przypisaną sobie rolę, przyczyniając się do właściwego funkcjonowania całego mrowiska. Setki tysięcy mrówek żyją w społeczności pod kopcem z nagromadzonych igieł sosnowych i resztek roślin. Cały czas pracując, mieszają one glebę, spulchniają ją i wzbogacają.

Ogromna większość gatunków zamieszkuje specjalne, zbudowane przez siebie gniazda, zwane powszechnie mrowiskami. Mogą one być bardzo zróżnicowane, przy czym niekiedy ten sam gatunek może budować rozmaite typy mrowisk, zależnie od warunków środowiska, choć na ogół sposób budowania mrowisk jest charakterystyczny dla poszczególnych gatunków. Do częstych typów mrowisk należą gniazda podziemne, złożone z licznych komór i korytarzy, nad którymi pewne gatunki wznoszą jeszcze kopce naziemne (kopiec ochronny) z igliwia, patyczków i piasku, jak pospolita w polskich lasach mrówka rudnica. Bardzo wiele gatunków zakłada mrowiska w drewnie drzew żywych lub butwiejącym, przy czym ściany komór i korytarzy sporządzone są z przypominającej tekturę, przeżutej masy drzewnej; takie gniazda w starych pniach przy ziemi zakłada na przykład pospolita w Polsce mrówka hurtnica.

Mrówki w naszych ogrodach mogą zarówno pomóc jak i zaszkodzić. Jest chyba tyle samo ich zwolenników co przeciwników. 



Mrówki mogą obgryzać młode pędy roślin, a także pąki i kwiaty. Budując swoje siedziby w pniach drzew niszczą je. Pod ziemią mogą drążyć otwory w kłączach lub bulwach roślin posadzonych w naszym ogrodzie. Budując korytarze podziemne powodują przesuszanie podłoża, ale jednocześnie je użyźniają. Do pozytywów należy zaliczyć również fakt, że mrówki zjadają wiele szkodników. W moim ogrodzie zajęły się mszycami, które opanowały młode pędy bluszczy oraz róże. Nie musiałem używać żadnych oprysków. Mrówki w krótkim czasie zaspokoiły swój głód i jednocześnie oczyściły rośliny ze szkodników.

Z uwagi na to, że w moim ogrodzie nie ma zbyt wielu kwiatów kwitnących, a jest dużo roślin zimozielonych, nie pozbywam się mrówek ponieważ przynoszą w nim więcej korzyści niż szkód.

Jeśli natomiast bardzo chcemy pozbyć się mrówek zamiast stosować opryski chemiczne możemy użyć świeżych liści pomidorów lub cynamon, których zapachu mrówki nie znoszą. Otwory wejściowe do podziemnych jam można również opryskać octem spirytusowym. Jego zapachu mrówki unikają jak ognia i na pewno zmienią miejsce zamieszkania. Pamiętajmy jednak, że mrówki są ważnym elementem łańcucha pokarmowego. Niszczą wiele szkodliwych owadów i są pokarmem dla ptaków. Dlatego zanim się ich pozbędziemy zróbmy bilans wszystkich "za" i "przeciw". 

W poście wykorzystałem informacje i zdjęcia ze stron internetowych www.wikipedia.pl oraz www.e-ogrodek.pl

piątek, 27 lipca 2012

Świerk biały Conica


Świerk biały Conica (Picea glauca Conica) jest wolno rosnącą odmianą świerku. Osiąga on ok. 2 metrów wysokości. Niektóre okazy mogą jedna dorosnąć do 3 a nawet 3,5 metra. Jego roczne przyrosty dochodzą do ok. 5 - 10 cm rocznie. Świerk biały Conica jest wytrzymały na niskie temperatury i przesuszenie gleby. Zdecydowanie lepiej rośnie jednak w lekko wilgotnej, kwaśnej i żyznej glebie. Rośnie w formie stożka. W naszych warunkach klimatycznych bez żadnych problemów zimuje w gruncie oraz w donicach (sprawdziłem to osobiście).

Poniżej jeden ze świerków Conica w moim ogrodzie.


Świerk Conica preferuje miejsca słoneczne. W miejscach zacienionych narażony może być na atak przędziorków. 

Świerk ten nadaje się świetnie do uprawy pojemnikowej lub doniczkowej.  Pamiętajmy jednak aby posadzić nasze drzewka w donicach mrozoodpornych. Powierzchnię ziemi w donicach można wysypać korą sosnową, co po pierwsze zapobiega rośnięciu chwastów, a po drugie utrzymuje wilgotność podłoża i nie pozwala na zbyt szybkie jego przesuszenie. 


Z uwagi na stosunkowo niewielkie rozmiary ta odmiana świerka nadaje się do małych ogrodów, dobrze prezentuje się w ogródkach skalnych i przy oczkach wodnych. Tak jak już napisałem dwa świerki Conica rosną w donicach przy wejściu do mojego domu.. jak do tej pory nie zaszkodziła im ani zima, ani słońce, ani wysokie temperatury. Należy jedynie pamiętać o opryskach na przędziorki oraz o przekręcaniu rośliny, żeby każda jej strona miała dostęp do słońca.  


Więcej informacji o tym świerku oraz o innych roślinach znajdziecie Państwo na mojej stronie internetowej www.zimozielonyogrod.pl

czwartek, 26 lipca 2012

Kosiarka - elektryczna, spalinowa, a może ręczna?

Wielokrotnie pisałem w różnych postach o pielęgnacji trawników. Jeden z nich był nawet specjalnie poświęcony koszeniu trawy. Nie pisałem jednak nigdy o tym, jaką kosiarkę wybrać. Dlatego dziś kilka słów o sprzęcie do koszenia trawników.

Wielkość i typ kosiarki dostosowujemy do wielkości trawnika. Do niewielkich trawników wystarczy małą kosiarka elektryczna. Jeśli na naszej działce jest tylko pasek trawnika to możemy pokusić się jedynie o zakup ręcznej kosiarki bębnowej. Są one niewielkich rozmiarów, nie mają silnika więc nie zanieczyszczają środowiska i są ciche. Ich wadą jest brak kosza na skoszoną trawę oraz napęd wirnika... czyli nasze mięśnie. Zaletą kosiarek bębnowych jest to, że noże osadzone na bębnie nie kaleczą i nie rwą źdźbeł trawy. Trawa dzięki temu nie żółknie i jest bardzo równo skoszona. 



Kosiarki elektryczne mają silniki różnej mocy. Również szerokość koszenia jest bardzo różna, od ok. 35 do nawet 50 cm. Im większa szerokość koszenia tym szybciej skosimy nasz trawnik. Kosiarki elektryczne są w miarę ciche, lekkie i zwrotne. Ich wadą jest to kabel, to od jego długości zależy czy do danego miejsca dotrzemy kosiarką czy nie. Podczas koszenia kosiarką elektryczną należy uważać, aby nie przeciąć kabla!!! 

Na rynku dostępne są również kosiarki akumulatorowe oraz hybrydowe, które wyposażone są i w kabel i w akumulator. Te ostatnie są o tyle wygodne, że gdy nagle zabraknie nam kabla, możemy go odłączyć i kontynuować koszenie używając energii z akumulatora.

Najgłośniejsze i najmniej ekologiczne są kosiarki spalinowe. Ich walorem jest za to szybka i wydajna praca . Do naprawdę dużych trawników mogę polecić kosiarki samojezdne, które często przypominają swoim wyglądem małe ciągniki. 

Do koszenia trawy przy murach, kamieniach, ścianach lub w innych miejscach gdzie nie można wjechać kosiarką najlepsze są podkaszarki (żyłkowe). Niektórzy używają ich również do koszenia niewielkich trawników, ale ja osobiście nie polecam ich do tego celu ponieważ nierówno tną trawę i łatwo jest wyciąć kępki trawy aż do podłoża.


Większość z Państwa na pewno słyszała o odkurzaczach, które same sprzątają nasze domy. Podobnie jest z kosiarkami. W niektórych ogrodach można zobaczyć automatyczne kosiarki akumulatorowe, które nawet pod nieobecność gospodarzy koszą trawę. Teren ich działania wyznaczony jest przez specjalne czujniki umieszczane na obrzeżach trawnika. Niektóre z nich potrafią same podjechać do stacji dokującej aby uzupełnić zapas energii. Posiadają również system antykradzieżowy.

Ja jednak jestem zwolennikiem tradycyjnego koszenia. Można przy tym pooddychać świeżym powietrzem, nacieszyć się ogrodem, skosić trawę w takie wzory jakie sami chcemy.

Od kilku lat używam elektrycznej kosiarki o szerokości koszenia 40 cm, zakupionej za niecałe 300 PLN w jednym z marketów budowlano - ogrodniczych. I nie narzekam. Kosiarka sprawuje się bardzo dobrze.

środa, 25 lipca 2012

Letnie porządki

Na koniec dnia parę słów o typowych letnich porządkach w ogrodzie. Lato u szczytu, trawa rośnie, rośliny rozwijają się, trzeba więc zadbać o to, żeby nasz ogród pięknie wyglądał. Najważniejszym zadaniem na środek lata jest pielęgnacja trawnika. Należy go regularnie przycinać, podlewać, a jeśli nie został wzmocniony nawozem długo działającym to również zasilić. Zapraszam do lektury postów poświęconych strzyżeniu oraz podlewaniu trawnika. Możecie je Państwo znaleźć na moim blogu.

Tak wygląda trawnik w moim ogrodzie po dzisiejszym koszeniu.


Przypomnę tylko krótko, że trawę skracamy o 1/3 jej wysokości przed koszeniem. Idealna wysokość trawnika to od 3 do 5 cm. W okresie letnim trawę kosimy co 4-5 dni. 

Pamiętajmy również, że pod dużymi drzewami, nawet gdy pada deszcz trawnik jest często przesuszony, gdyż gęste korony dębów czy innych drzew nie pozwalają wodzie deszczowej na przedostanie się do podłoża. Dlatego w tych miejscach należy częściej podlewać trawnik.


Inną czynnością, którą dobrze jest wykonać latem jest powierzchniowe czyszczenie oczka wodnego. Usuwamy z niego nadmiar roślin m.in. rzęsę wodną, które jeśli zbyt obficie się rozrosną mogą zamienić nasze oczko w zielony dywan. Pamiętajmy jednak, że w korzonkach roślin pływających często rozwija się młody narybek. Dlatego czyszcząc powierzchnię oczka musimy bardzo uważać.


Po ciepłych nocach, w miejscach gdzie jest bardziej wilgotno mogą pojawić się grzyby jadalne. W tym roku już kilka znalazłem, dziś odkryłem kolejny grzyb, ale go nie zrywałem. Niech sobie rośnie. Poczekam aż będzie ich więcej. W zeszłym roku grzyby z mojego ogrodu posłużyły za materiał do suszenia (1 słoik litrowy) oraz do marynowania (6 słoiczków). Smacznego!


Rododendron - choroby - fytoftoroza

Rośliny w naszych ogrodach czasami robią nam niemiłe niespodzianki i zaczynają chorować. Jednymi z groźniejszych chorób są choroby grzybowe, które atakują m.in. rododendrony (różaneczniki).

Na stronie www.choroby-szkodniki.pl znalazłem szereg informacji o fytoftorozie - jednaj z najgroźniejszych chorób grzybowych, atakujących m.in. różaneczniki.

Jej objawami są: plamistości liści, zgnilizna korzeni i podstawy pędu, brązowienie i zamieranie łodyg, brak wzrostu roślin, u podstawy pędu widoczne brązowe obumarłe tkanki, rośliny tracą naturalną barwę i połysk.
Oprócz rododendronów (różaneczniki i azalie) atakuje on m.in. chryzantemę, cyklamen oraz inne drzewa i krzewy liściaste i iglaste.

Tak wyglądają zaatakowane przez tą chorobę pędy różanecznika w moim ogrodzie.


Jak podaje ww. strona internetowa fytoftoroza należy do najgroźniejszych chorób wielu roślin, wywoływana jest przez grzyby z rodzaju Phytophthora spp. Istnieje ponad 80 gatunków z rodzaju Phytophthora. Wszystkie gatunki z rodzaju Phytophthora rozwijają się szybko w warunkach bardzo wysokiej wilgotności względnej powietrza i w temperaturze powyżej 20°C (np. kilkudniowa letnia mżawka) oraz zastoinami wody. Grzybnia na roślinie rozwija się bardzo intensywnie w przestrzeniach międzykomórkowych. Na drzewach i krzewach iglastych pierwsze objawy widoczne są na częściach nadziemnych i mogą ujawniać się zahamowaniem wzrostu. Dalszym etapem rozwoju choroby jest zmiana zabarwienia pędów, które wyglądają jak przypalone. Gałązki stopniowo zamierają, a igły czy łuski zaczynają się przebarwiać na żółto, a potem zmieniają barwę na kolor brązowy i zasychają. Fytoftoroza atakująca rośliny liściaste ujawnia się na liściach w postaci nekrozy występującej na ogonkach liściowych i blaszce liściowej, rozszerza się w kierunku wierzchołków liści tworząc kształt litery V lub w postaci dużych, ciemnobrunatnych, mokrych plam, które na dolnej stronie blaszki pokryta jest białym nalotem grzybni. Powierzchnia kory jest pomarszczona i zamiera. Niezdrewniałe pędy i kwiatostany zamierają. Choroba prowadzi również do redukcji korzeni i zamierania podstawy łodygi. Przy podstawie pędu, po zdrapaniu kory, wyraźnie widoczna jest różnica między zbrązowiałą – chorą, a jasną – zdrową tkanką. Po wyjęciu rośliny z ziemi zauważyć można, że najgrubsze korzenie stały się kruche, a te drobne zanikły całkowicie. Po przekrojeniu wzdłuż głównego pędu wyraźnie widać czerwoną linię oddzielającą zdrową tkankę od chorej. Silnie porażone rośliny najlepiej jest usunąć i spalić. Objawami działalności grzyba są: plamistości liści (nekroza na ogonkach liściowych, blaszce liściowej – tworząc kształt litery V), zgnilizna korzeni i podstawy pędu (zainfekowane korzenie pokrywają się brązowymi lekko zagłębionymi plamami), brązowienie i zamieranie łodyg (na pędach występują brązowe, nieregularne plamy, rozszerzające się na obwodzie prowadzą do silnego zamierania tkanek).

 
Zauważając powyżej opisane objawy, bądź widząc zmiany na liściach przedstawione na ww. zdjęciach z mojego ogrodu należy natychmiast zareagować. Mimo tego, że nie jestem fanem stosowania chemii w ogrodzie w tym przypadku opryskałem rośliny (te chore i te zdrowe) specjalnym preparatem na fytoftorozę. Preparaty te można kupić w sklepach ogrodniczych. Nie należą one do tanich. Buteleczka o pojemności  100 ml kosztuje ok. 50 - 60 PLN. Dodam tylko, że na 5 litrów wody używa się ok. 10 ml preparatu. Dokładny sposób przygotowania roztworu znajdziecie Państwo na etykiecie zakupionego preparatu.

Gałęzie, które zostały zaatakowane najlepiej jest wyciąć.

poniedziałek, 23 lipca 2012

Pelargonie

Lato w pełni, a na naszych balkonach królują niepodzielnie różne piękne kwiaty. Do najpopularniejszych i chyba najpiękniejszych należą niewątpliwie pelargonie. Możemy wyróżnić trzy główne odmiany pelargonii: rabatowe, wielkokwiatowe i pnące. Te pierwsze są chyba najpopularniejsze. Odmiany pnące (bluszczolistne) są również często spotykane. Odmiana rabatowa ma pełny kwiat, najczęściej koloru czerwonego (w różnych odcieniach). Widziałem również odmiany w kolorze różowym.  Liście jej są zielone. Niektóre rodzaje pelargonii rabatowych mają liście z obrzeżami w ciemniejszym, prawie brązowym kolorze.


Pelargonie rabatowe lubią miejsca mocno nasłonecznione. U mnie na balkonie rosną jednak od północnego wschodu oraz od południowego wschodu. Te, które rosną na wystawie północnej słabiej kwitną, ale nie są pozbawione kwiatostanów. 


Pamiętajmy, że aby pobudzić rośliny do kwitnięcia należy usuwać łodyżki z przekwitniętym kwiatostanem. Jak Państwo widzą, nawet od północnego wschodu pelargonie mają sporo pączków, które wkrótce się rozwiną. Należy również pamiętać o regularnym usuwaniu liści, na których pojawiają się p plamy bądź które obsychają. Plamy mogą świadczyć o pojawieniu się choroby grzybowej, na którą pelargonie są najbardziej narażone. Może to być szara pleśń, rdza lub wirus pelargonii. Nie oznacza to jednak, że każdy krzew choruje. Na szczęście inne choroby nie atakują naszych pięknych kwiatów. Na wszystkie inne choroby można kupić specjalne środki. Najlepiej jednak usuwać zakażone liście. To zapobiegnie rozprzestrzenianiu się choroby. 

Ważne jest samo sadzenie pelargonii. Lubią one ziemię przepuszczalną i bogatą w składniki mineralne. Ponieważ pelargonie lubią wilgoć dobrze jest wysypać dno doniczek keramzytem lub żwirem albo dodać do ziemi specjalny hydrożel, który zapobiega wysuszanie się podłoża.W sklepach ogrodniczych można znaleźć specjalne podłoże do pelargonii, o optymalnym dla tych kwiatów składzie.

Wracając do mojego balkonu proszę zauważyć, że pelargonie posadzone od południowego wschodu mają znacznie więcej kwiatów.


Ważną częścią pielęgnacji pelargonii jest ich regularne podlewanie oraz użyźnianie podłoża specjalnie dla nich przeznaczonym nawozem. Polecam biohumus, którego raczej nie można przedawkować. W upalne dni podlewamy pelargonie dwa razy dziennie, tak, aby podłoże było stale wilgotne, ale nie błotniste.

Pelargonie zdobią nasze balkony, tarasy, schody czy rabaty aż do pierwszych przymrozków. Jeśli chodzi o szkodniki to mogą być atakowane przez mszyce, przędziorki i mączliki.


niedziela, 22 lipca 2012

Rododendrony - azalie czy różaneczniki

Używając nazwy "rododendron" często mamy na myśli jedynie różaneczniki, czyli zimozielone krzewy, które zdobią ogrody, parki czy arboreta przez cały rok. Spolszczona nazwa "rododendron" pochodzi od łacińskiej nazwy całego gatunku krzewów "Rhododendron". Musimy jednak pamiętać, że do tego gatunku należą 2, a w zasadzie 3 rodzaje krzewów: różaneczniki, azalie oraz azalie japońskie.


Jak rozpoznać, który krzew jest którym oraz w jakich miejscach powinny one rosnąć, aby zdobić nasz ogród pięknymi kwiatami, a czasami i liśćmi, które 2 z 3 rodzajów rododendronów pozostają zielone przez cały rok.

Różaneczniki to zimozielone krzew, ich niektóre odmiany mogą w Polsce osiągać nawet ponad 4 metry wysokości. Na ogół kwitną od maja do końca czerwca. Zdobią jednak nasze ogrody przez cały rok, gdyż ich piękne, duże eliptyczne liście nie opadają na zimę. Lubią miejsca zaciszne i osłonięte od wiatrów. Wilgoć sprzyja ich rozwojowi. Nawet zimą, kiedy temperatura rośnie powyżej zera należy je podlać, gdyż nic im tak nie szkodzi jak susza zimowa. Preferują miejsca zacienione oraz kwaśną glebę. 


Azalie, należące również do gatunku "rhododendron" są mniej wymagające od różaneczników. Ponieważ gubią na zimę liście, nie są tak narażone na zimową suszę czy mroźne wiatry. Lepiej rosną również w miejscach nasłonecznionych. Ponadto mają mniejsze wymagania glebowe. Azalie cieszą nasze oczy feerią barw od białej, poprzez żółtą, pomarańczową, czerwoną czy różową. Wiele odmian azalii pięknie pachnie, często niosąc swoją woń na kilkadziesiąt metrów (np. azalia pontyjska czy azalia nabucco). Azalie osiągają nawet ponad 2-3 metry wysokości, przy podobnej szerokości.


Trzecim rodzajem rododendronów jest azalia japońska. To niewielki zimozielony krzew dorastający do ok. 1-1,5 metra wysokości i podobnej szerokości. Mają drobne zimozielone liście. Na ogół mają zwarty i ładny pokrój. Ich drobne kwiaty pojawiają się później niż u zwykłych azalii. Są jednak bardzo gęste i często całą roślina wygląda jak jeden wielki kwiat. Preferują stanowiska osłonięte i półcieniste. Ładnie prezentują się przy oczkach wodnych. Z uwagi na niewielkie rozmiary mogą z powodzeniem rosnąć w nawet niewielkich ogródkach. Nadają się również do uprawy pojemnikowej, ale wtedy należy wybrać donice mrozoodporne. Dobrze jest również osłonić je agrowłókniną oraz zabezpieczyć doniczki.

Więcej informacji o wszystkich 3 rodzajach rododendronów już wkrótce na mojej stronie internetowej.

sobota, 21 lipca 2012

Oczko wodne - rośliny pływające 1

Wczoraj napisałem posta o liliach wodnych, czyli grzybieniach. Dziś chciałbym przekazać Państwu kilka informacji i moich osobistych doświadczeń w zakresie uprawy niektórych roślin pływających. Ale zanim to napiszę chciałbym pokazać Państwu jak dziś wygląda lilia, która jako pierwsza pojawiła się w moim starym oczku wodnym jeszcze w 2009 roku. W zeszłym roku ją przesadziłem do nowego kosza i przeniosłem do nowo wybudowanego oczka. Tak kwitnie dzisiaj.


Wróćmy jednak do roślin pływających. Do najpopularniejszych roślin, które jednak nie zimują w naszych oczkach należą topian oraz hiacynt wodny.

Topian (Pistia stratiotes) swoim wyglądem nieco przypomina małe rozwinięte kapustki lub sałatę. Jest to swobodnie pływająca roślina. Rozrasta się bardzo szybko tworząc rozłogi. Jest on szczególnie cennym elementem flory oczka z uwagi na jego właściwości oczyszczające wodę. Topian pobiera składniki odżywcze bezpośrednio z wody dzięki czemu nie dochodzi do nadmiernego rozwoju np. glonów. W jego korzeniach często dojrzewa młody narybek. Jest to niestety roślina ciepłolubna i w naszym klimacie późną jesienią zamiera. Można próbować zimować topian w warunkach domowych. Należy wtedy zapewnić mu dużo światła i dość wysoką temperaturę (min. 15-20 stopni). Najlepszym miejscem do tego będzie akwarium z oświetleniem. Wg mnie jednak nie ma to większego sensu, bo więcej pieniędzy wydamy na oświetlenie akwarium zimą niż na nowe rośliny na wiosnę.

Tak wygląda topian w moim oczku. W jego otoczeniu widać rzęsę.


Niestety duża ilość rzęsy w oczku wodnym może świadczyć o obecności dużej ilości substancji odżywczych i złej filtracji wody w oczku.

Inną rośliną pływającą, która zagościła już po raz kolejny w moim oczku jest hiacynt wodny (Eichornia crassipes). Popularna nazwa pochodzi od wyglądy kwiatu tej rośliny, jednak w naszym klimacie hiacynt wodny kwitnie niezwykle rzadko. Potrzebuje do tego dużej ilości słońca oraz temperatury wody min. 24 stopnie C. Podobnie jak topian, hiacynt rozrasta się na pomocą rozłogów i również w jego korzeniach często dorasta narybek. Hiacynt należy zabrać z oczka wodnego przed pierwszymi przymrozkami. Ponieważ jest rośliną pochodzącą z Ameryki Południowej w naszych warunkach klimatycznych nie przeżyje nawet porannych wrześniowych przymrozków. Nie polecam również zimowania hiacynta wodnego w domu gdyż może się ono zakończyć tak, jak zimowanie topianu.

Poniżej hiacynty wodne w moim oczku.


A na zakończenie jeszcze trzy zdjęcia oczka zrobione dzisiejszego popołudnia.




piątek, 20 lipca 2012

Lilie w oczku wodnym

Oczko wodne jest niezastąpionym elementem zdobiącym nasze ogrody. Jednak nawet najlepiej i najpiękniej wykonane oczko, samo w sobie nie zadowoli naszych oczekiwań. Żeby było ono rzeczywistą ozdobą musi istnieć w nim życie. A są nim ryby i rośliny wodne. Ważne jest również to, aby w naszym oczku zachowana była równowaga biologiczna. 

W moim oczku wodnym pierwszy grzybień pojawił się w 2009 roku. Tak wyglądał tuż przed zakwitnięciem w lipcu. Nie byłem jednak jedynym, który polubił grzybienia i oczko. Na pierwszym planie inny osobnik, który zainteresował się lilią... oraz aparatem fotograficznym.


Dziś kilka słów o roślinach wodnych, a dokładniej o grzybieniach, które popularnie nazywamy liliami wodnymi (Nymphaea). Tak jak inne rośliny w oczku, grzybienie mogą być sadzone na dwa sposoby. Pierwszy to posadzenie rośliny wprost do gruntu na dnie oczka (jeśli takowy grunt mamy). Pamiętajmy jednak, że w tym przypadku warstwa podłoża powinna mieć minimum 20 cm grubości. Drugim, i wg mnie dużo lepszym rozwiązaniem jest sadzenie grzybieni w specjalnych koszach do roślin wodnych. Ale o tym za chwilę. Teraz chcę Państwu pokazać jak mój grzybień  w 2010 roku przerósł prawie oczko wodne i chciał wyjść na trawnik. To ostatnie zdjęcia starego oczka. W 2011 pojawiło się nowe, większe i ładniejsze oczko.


Wróćmy jednak do sadzenia grzybieni (oraz innych roślin) w specjalnie do tego celu przeznaczonych koszach. Można je nabyć w wielu sklepach i centrach ogrodniczych. Występują one w wielu rozmiarach, tak, żebyśmy mogli dopasować kosz do rozmiaru naszej rośliny. Ponadto do sadzenia roślin wodnych używamy specjalnie do tego celu przeznaczonej ziemi. Kosze należy wyłożyć agrowłókniną, która przepuszcza powietrze i wodę. Po posadzeniu rośliny wierzch doniczki dobrze jest wysypać grysem, kamieniami lub żwirem aby woda nie wypłukiwała znajdującej się w koszu ziemi. Co jakiś czas dobrze jest sprawdzić stan naszej rośliny. Jeśli jest ona przerośnięta to należy ją podzielić i posadzić w osobnych koszach, albo niepotrzebne rośliny oddać znajomym.

Liście grzybieni pływają na powierzchni oczka wodnego, a kwiaty rozwijające się między liśćmi górują nad nimi. Ciekawostką jest to, że często zamykają się one na noc. Lilie wodne preferują stanowiska słoneczne, ale w moim ogrodzie świetnie rosną również w półcieniu. Ich liście mają ok. 20-30 cm średnicy. Najczęściej są one zielone, jednakże niektóre odmiany grzybieni mają kolor brązowo-czerwony. 

Kwiaty tych pięknych roślin mogą być barwy czerwonej, różowej, żóltej lub białej.  UWAGA! Grzybień biały jest w Polsce pod ochroną

W 2011 roku tak jak pisałem wcześniej w moim ogrodzie powstało nowe oczko wodne. Miejsce w nim znalazł mój stary grzybień, który rośnie tam do tej pory. 


Grzybienie bez żadnych problemów zimują w oczku wodnym. Z mojego doświadczenia wynika, że już głębokość 60 cm jest wystarczająca do bezproblemowego przezimowania tej rośliny. 

A już wkrótce w innym poście przedstawię Państwu informacje o innych roślinach do oczek wodnych.

wtorek, 17 lipca 2012

Ogród botaniczny we Wrocławiu

Niewiele ponad dwa lata temu miałem przyjemność odwiedzić Ogród Botaniczny Uniwersytetu Wrocławskiego. Jest to jeden z najstarszych ogrodów botanicznych n terenie Polski. Został założony w 1811 roku. Położony jest w centrum miasta, zaledwie 2 kilometry od Rynku. Po jego południowej stronie możemy znaleźć katedrę Św. Jana Chrzciciela. We wrocławskim Ogrodzie Botanicznym rośnie bardzo wiele tych samych roślin co w moim ogrodzie. Przykładem może być ostrokrzew kolczasty.


Jest też wiele pięknych trzmielin (w odmianach). Na zdjęciach, poza krzewami starałem się ująć również tabliczki z nazwą polską i łacińską.



Piękne położenie Ogrodu dodatkowo podkreśla wspaniały wręcz dobór roślin, wśród którym jak już wspomniałem jest sporo roślin zimozielonych. Ponieważ odwiedzałem Wrocław na początku maja (długi weekend) miałem okazję podziwiać niektóre, kwitnące już rododendrony.



Ogród Botaniczny Uniwersytetu Wrocławskiego ma powierzchnię 7,4 ha. Liczba taksonów to ok. 12 000
Otwarty do zwiedzania: najpóźniej od 1 kwietnia do 30 listopada. Bilet normalny kosztuje 10 PLN. Dokładne godziny otwarcia Ogrodu oraz inne informacje m. in o roślinach, o historii Ogrodu czy o różnych imprezach tam organizowanych mogą Państwo znaleźć na stronie internetowej Ogrodu pod adresem: http://www.biol.uni.wroc.pl/obuwr/index.html


Co ciekawe, Ogród wydaje Miesięcznik „Ogród wita”, który ukazuje się od kwietnia 2006 r. Tytuł nawiązuje do hasła, które widnieje na kamiennej płycie przy bramie wejściowej: „Witam Cię, mój Miłośniku, ja, Twój ogród stary”. Na łamach pisma, które można nabywać w kasach od kwietnia do października, przedstawiane są interesujące rośliny z ogrodowych kolekcji i botaniczne ciekawostki. Przybliżane są także  najdawniejsze dzieje Ogrodu, propozycje ziołowych kuracji, rady, jak walczyć z chorobami i szkodnikami popularnych roślin ogrodowych oraz informacje o organizowanych w Ogrodzie imprezach oraz innych ciekawych wydarzeniach. Specjalna rubryka poświęcona jest Arboretum w Wojsławicach — filii Ogrodu Botanicznego od 1988r.


Post został opracowany na podstawie informacji zawartych na oficjalnej stronie internetowej Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Wrocławskiego oraz za zgodą Dyrekcji ogrodu. Autorem zdjęć jest piszący tego bloga oraz jego znajomy (jedno zdjęcie).