UWAGA!

BLOG ZOSTAŁ PRZENIESIONY

NA PORTAL

www.zimozielonyogrod.pl

ZNAJDZIECIE TAM

ZARÓWNO STARE JAK I NOWE WPISY


Partnerami portalu są:

Fiskars.pl

Idealnytrawnik.pl

czwartek, 30 marca 2017

Wioseny spacer

Za nami już 10 dni kalendarzowej wiosny. Trzeba przyznać, że przyroda szybko wyczuła słońce i ciepło. A wegetacja ruszyła z kopyta. Co prawda wczoraj i dziś pogoda w mojej okolicy nie zachwycała. Wczoraj popołudniu mogliśmy obserwować nawet krótkotrwałą wichurę i burzę. Na szczęście obyło się bez szkód. Od jutra ma wrócić słońce i wysokie temperatury. I oby tak już zostało. Serdecznie zapraszam na wiosenny spacer po mojej okolicy.


Niektóre drzewa i krzewy powoli szykują się do kwitnienia. 


 Inne z kolei mają sporo młodych listków.


Oczywiście nie mogło zabraknąć krokusów.


Oraz innych wiosennych kwiatków.


Na kamieniu wygrzewał się żółw.


A na dachu kościoła paw. Oprócz tego naliczyłem tu jeszcze 8 innych pawi, w tym dwa albinosy. Żółwia albinosa nie spotkałem ;-)


Serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga!

piątek, 24 marca 2017

Wizyta w IV programie Polskiego Radia

Nowe technologie coraz częściej wkraczają w nasze życie. I to czy tego chcemy, czy nie. Tysiące różnych aplikacji dostępnych na smartfonach rozpoznają autora i tytuł piosenki, kierują nas przez nieznane miasto czy pozwalają na opłacenie rachunków przez telefon. Dzięki nowinkom technologicznym nasz smartfon może gasić światło czy zasłaniać zasłony albo uruchamiać alarm w naszym mieszkaniu czy domu. I to nawet wtedy, gdy nie ma nas na miejscu.


A czy wiecie, że smartfon może posłużyć nam jako narzędzie do uruchamiania i kontrolowania systemu nawadniającego w ogrodzie? Wiecie, że możecie za pomocą telefonu sterować oświetleniem w ogrodzie? A słyszeliście o możliwości obsługi oczka wodnego czy karmienia rybek za pośrednictwem aplikacji na smartfona? 

O tym, oraz o innych nowinkach technologicznych w ogrodach mówiłem wczoraj w radiowej Czwórce (Polskie Radio pr. IV), w audycji pt. Trochę Optymizmu po Południu (TOP), którą prowadzi Kuba Marcinowicz.

Nagranie z audycji znajdziecie TUTAJ

Poszczególne wejścia rozpoczynają się od 03.00, 09.55, 05.38 oraz 23.06 minuty nagrania. Ale piosenek też warto posłuchać :-) Całkiem fajnie grają!

A już wkrótce na blogu rozpocznę nowy cykl poświęcony nowym technologiom w ogrodzie! Będzie ciekawie i nowocześnie!

Serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga, a słuchaczy do Programu IV Polskiego Radia!

czwartek, 23 marca 2017

Wiosenne słońce

Dzisiejsze przedpołudnie wreszcie przyniosło tak bardo wyczekiwaną pogodę i słońce. Co prawda teraz zrobiło się pochmurno, ale poranek był fantastyczny! Aż chciało się wyjść do ogrodu. Już o 09.00 rano było 10 stopni ciepła. Do tego promienie słonecznie idealnie wręcz ogrzewały okolicę. Zapraszam na krótki wiosenny spacer po oświetlonym słońcem ogrodzie.


W promieniach słoneczka rano wygrzewał się bluszcz krzewiasty. Już niedługo pojawią się liście na drzewach i krzew będzie praktycznie przez cały dzień zacieniony. 


Azalie japońskie zgubiły tej zimy część liścii. Ale mają już nowe młode listki i piękne pąki na kwiaty. Na pierwszym planie widoczny jest opisywany wczoraj miniaturowy różanecznik Princess Anne. 


Magnolia Grandiflora Edith Bogue całkiem nieźle przeżyła zimę. Ale była osłonięta agrowłókniną. Zimozielonym magnoliom, a mam je dwie, poświęcę odrębny post. Dziś chciałbym zwrócić Waszą uwagę na cebulowe kwiatki wiosenne, które widać po obu stronach sośnicy japońskiej. Rośnie ona za magnolią. Cebule sadziłem bardzo późno, bo w listopadzie. Myślałem, że zimą zgniły. Aż tu nagle niespodzianka. Tulipany, hiacynty, szafirki i krokusy zaczęły rosnąć!


W innym miejscu zakwitły krokusy, które sadziłem kilka lat temu. Wydawało mi się, że przeniosłem wszystkie cebule w nowe miejsce. Ale nic bardziej mylnego. Niektóre musiały zostać w ziemi i teraz sprawiły mi kolejną miłą niespodziankę. Rosną przy araukarii chilijskiej.


Oraz w kąciku z jukami. 


Trawnik jest coraz bardziej zielony, i gdy tylko ostatecznie poradzę sobie z łataniem oczka wodnego będę musiał pilnie zwertykulować murawę oraz dosiać nowe nasiona i nawóz.  


W czasie spaceru po ogrodzie jak zawsze towarzyszył mi mój kot - Dyzio.

Tymczasem rosnące w doniczkach krokusy poczuły słońce i pięknie otworzyły swoje fioletowe kielichy! 


Serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga!

środa, 22 marca 2017

Kwiaty, pąki, listki i... ślimaki

Ostatnie dni to wysyp symptomów rozpoczynającej się właśnie wiosny. Zainspirowany blogami moich znajomych oraz zdjęciami wiosennych zmian w przyrodzie, które publikujecie na portalach społecznościowych postanowiłem pochwalić się kwiatami, pąkami i żyjątkami, które oznaczają wkraczanie w moje rejony Pani Wiosny. Pamiętacie jak w poniedziałek serdecznie i czule ją witałem? Ona już jest. Póki co nieco spłoszona i niespokojna. W niektórych miejscach słoneczna, gdzie indziej pochmurna... Ale już jest! I to najważniejsze! 

Co prawda dziś wiosnę poczuć można było jedynie od Wrocławia przez Poznań, Szczecin, i Bydgoszcz aż po Trójmiasto, ale u nas, mimo, że pochmurno wcale nie było zimno. A przed wieczorem nawet się trochę wypogodziło. 

Zapraszam do obejrzenia moich zwiastunów wiosny. 

Na schodach kwitną już wiosenne kwiaty. Co prawda dziś z braku słońca krokusy się nie pootwierały, ale i tak wspólnie z bratkami i przygotowującymi się do kwitnienia hiacyntami wyglądają bardzo kolorowo i wiosennie.


Zadziwia mnie pieris japoński Bonfire, który powoli zaczyna kwitnąć. To dla niego troszkę za wcześnie! 


Skimia japońska Rubella ma mnóstwo pąków.. Niektóre z nich zaczynają już pękać, co oznacza dość szybkie kwitnienie. Oczywiście jeśli pozwoli na to pogoda. 


Druga Rubella też szykuje się do kwitnienia. 


Kalina Pragense pąki zawiązała już późną jesienią. 


Podobnie zresztą jak jej kuzynka, kalina sztywnolistna. 


W tym roku pąki mahonii ostrolistnej (pospolitej) są wyjątkowo małe jak na koniec marca. Ale krzew ma ich sporo i jak tylko zrobi się cieplej wybuchnie złotym kolorem i wspaniałym miodowym zapachem. 


Nie tak dawno na ostrokrzewach było mnóstwo owoców. Zimą zjadły je ptaki. Ale wkrótce na roślinach pojawią się nowe kwiatki. Pączki już rosną! 


Wygląda na to, że w tym roku po raz pierwszy w historii zakwitną moje kalmie. bardzo jestem ciekaw ich kwiatów!


Już od jesieni pąki różaneczników czekają na wiosenne kwitnienie.


Miniaturowy różanecznik Princess Anne szykuje się do kwitnienia. 


Azalie wielkokwiatowe mają coraz większe pąki. Jeszcze miesiąc i będą rozpoczynać kwitnienie. 


Za chwilę zakwitnie leszczyna Concorta. Pąki na listki też już się pojawiły.


Hortensje po styczniowym przemarznięciu powoli tworzą nowe pąki na liście. Ciekaw jestem czy w tym roku zakwitną. 


Ostrokrzew japoński mnie zadziwia. To wyjątkowo odporna na mrozy i niezwykle egzotyczna roślina. Jego liście przypominają listki fikusa beniaminka. Na krzewie pojawiły się już nowe, tegoroczne maleńkie jeszcze listki.


Spore pąki są też na stranwesji Dawida. Część liści krzewu przemarzła ale jego ogólna kondycja jest bardziej niż zadowalająca.


Wczoraj pisałem o laurowiśniach. Odmiany Otto Luyken i Herbergii mają już całkiem spore pąki. I chociaż ich otoczki lekko przemarzły i troszkę zbrązowiały to same pąki są zdrowe. 


Do pełni wiosny przygotowują się także klony japońskie. Poniżej odmiana Dissectum Garnet. Ten klonik bardzo ładnie wybarwia się na purpurowo.


A to odmiana Disscectum. Ma soczyście zielone listki. 


Ale wiosna to nie tylko kwiaty czy pąki. To również różne stwory, które dziś zaatakowały moje schody. 


Inne potwory baraszkowały na korze sosnowej. 


A jak wygląda u Was początek wiosny?

Serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga!

wtorek, 21 marca 2017

Uprawa laurowiśni - porażki i sukcesy

Ogród bardzo przypomina nasze życie. To ciąg sukcesów, ale też i porażek. Często niestety nie mamy na nie wpływu, a największe nasze starania spełzają na niczym. O życiu nie będę pisał, bo każdy zna swoje od podszewki. Za to o ogrodzie.. jak najbardziej. A to dlatego, że chcę podzielić się z Wami moim doświadczeniem i przestrzec przed błędami, które ja popełniłem. 

O tym, że jestem miłośnikiem liściastych roślin zimozielonych doskonale od dawna wiecie. Jednymi z moich ulubionych roślin są laurowiśnie wschodnie. Kiedyś miałem złe doświadczenia z odmianą Novita. A w zasadzie Rotundifolia, bo takową sprzedano mi przez internet. Tak, sprzedawca mnie oszukał, bo wystawił na aukcji internetowej Rotundifolie, a podał, że to Novita. Wtedy nie znałem  się jeszcze na różnych odmianach tych pięknych krzewów. No i dałem się nabrać. Miałem ich 25, ale przemarzły. I nic dziwnego bo Rotundifolia przemarza nawet we Wrocławiu. Jedynie na Wybrzeżu ma szanse przeżyć zimy, które są tam znacznie łagodniejsze niż w innych częściach kraju.

W 2012 roku posadziłem odmianę Caucasica. Pięknie rosła i wytrzymała nawet długą i mroźną zimę z sezonu 2012/2013. Mrozy dochodziły wtedy do -27 stopni, a młodej i nie okrytej roślince nic się nie stało. Kolejne zimy były łagodne. Krzew rósł i w ubiegłym roku przekroczył 2 metry wysokości. Tak wyglądał w Boże Narodzenie 2016. Przy ponad 12 stopniach ciepła.


A to już zdjęcie z początku marca. Biedna i zmasakrowana laurowiśnia wyraźnie nie poradziła sobie z zimą.


Przyciąłem ją i liczę, że wiosną zacznie odżywać.


Kolejne laurowiśnie odmiany Caucasica rosły u mnie jako żywopłot. Zimy były im nie straszne. Jedynie w ubiegłym roku pogubiły część liści. Ale szybko się zregenerowały. Poniższe zdjęcie zrobiłem także w Boże Narodzenie 2016. 


To te same krzewy na początku marca 2017. Tragedia.


Zostały z nich tylko karpy, które wiosną wykopię, a na ich miejsce posadzę ostrokrzewy albo bluszcze krzewiaste. I jedne i drugie świetnie u mnie zimują. 


Czemu tak się stało? Czemu zima 2012/2013 nie zabiła Caucasici, a tegoroczny niby mniejszy mróz sprawił, że  rośliny przemarzły? Powodów może być kilka.

Pierwszy to raptowny spadek temperatury na przełomie grudnia i stycznia. 26 grudnia było kilkanaście stopni ciepła. Noce po 5 stycznia to spadki temperatur do -25 stopni. I to albo bez śniegu, albo z niewielką ilością białego puchu. 

Drugi powód to słońce, które w połączeniu z mrozem "spaliło" liście. To jednak trochę mniej prawdopodobna przyczyna. Albowiem liście zaczęły brązowieć właśnie po 10 stycznia. Oczywiście lutowy mróz i słońce dobiły rośliny.  

Inny powód, czyli niedostateczna wilgotność gleby przed nadejściem mrozów wykluczyłem. Jesień byłą mokra. Po Bożym Narodzeniu sprawdzałem wilgotność podłoża. Była odpowiednia!

Wygląda na to, że to właśnie gwałtowne wahania temperatur wykończyły laurowiśnie Caucasica. 

A co z innymi odmianami? 

Ivory też trochę zmarzła. Ale podciąłem ją i liczę, że wiosną zacznie odrastać. Co ciekawe sprzedano mi ją jako odmianę Gajo, potem myślałem, ze to Marbled White, ale ostatecznie zidentyfikowałem ją jako Ivory.


Etna ma kilkanaście uszkodzonych liści ale ogólnie jest w świetnym stanie.


Otto Luyken jest żelazna! Nic jej się nie stało. 


Najbardziej bałem się o odmianę Herbergii. Ze wszystkich, które u mnie rosną w zasadzie jest ona najmniej odporna na mrozy. A tu niespodzianka. Krzew praktycznie nie ma zbyt wielu śladów uszkodzeń. Kilka liści na pewno zbrązowieje i opadnie, ale ogólny stan rośliny jest więcej niż zadowalający.  


Zanim podsumuję dzisiejszy post muszę Wam zwrócić uwagę na to, że zarówno Herbergii jak i Otto Luyken czy Etna rosną w miejscach gdzie nie dociera zimowe słońce. Poza tym są to miejsca osłonięte! Młoda i niezbyt wysoka Caucasica też była osłonięta od mroźnych i wysuszających wiatrów. Kiedy jednak urosła zaczęła dominować nad innymi roślinami. I to ona została osłoną dla tych mniejszych. 

A jakie płyną z tego wszystkiego wnioski? 

Laurowiśnie świetnie sobie radzą na Pomorzu, w Wielkopolsce, Dolnym Śląsku, Opolszczyźnie czy w Lubuskiem. Im dalej na wschód tym większe prawdopodobieństwo, że mogą przemarzać. No może poza Otto Luyken, bo to bardzo odporna odmiana! 

W centralnej i wschodniej Polsce sadźcie laurowiśnie w miejscach osłoniętych i nie narażonych na działanie zimowego czy wczesnowiosennego słońca połączonego z mrozem. A kiedy wiecie, że będzie bardzo zimno po prostu okryjcie rośliny agrowłókniną. Najlepiej białą, bo ona świetnie odbija promienie słoneczne. 

Jak widać po moich laurowiśniach warto zaryzykować uprawę tych roślin. Bo jednak większość odmian przetrwała! Oczywiście szkoda mi tych, które rosły jako żywopłot. Ale mam też nauczkę na przyszłość. Warszawa to nie Kołobrzeg czy Szczecin i tutaj niestety mrozy dla część roślin bywają śmiercionośne. 

Serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga!