Projektując chodnik prowadzący od wejścia do ogrodu z ulicy do wejścia do domu musiałem zmierzyć się z problemem korzeni drzew znajdujących się na miejscu gdzie miała biec ścieżka. Korzenie te były albo tuż pod powierzchnią ziemi albo wręcz wystawały nad ziemię. Początkowo myślałem o ich wycięciu, ale dosyć szybko stwierdziłem, że po pierwsze mogę poważnie uszkodzić system korzeniowy drzew (sosny i dęby), a po drugie drzewa pozbawione grubych korzeni utrzymujących je w ziemi, mogą przy pierwszym silniejszym wietrze przewrócić się i narobić wiele szkód. Poza tym po prostu było mi szkoda ranić te piękne i stare okazy sosen i dębów.
Tak wyglądał ogród niedługo po jego założeniu, a w zasadzie po wykiełkowaniu trawy i pierwszych koszeniach. Zdjęcie zrobiłem 22 października 2006 roku.
W prawym górnym rogu widać wystające z ziemi korzenie drzew.
Na poniższym zdjęciu z 26 listopada 2006 roku możecie Państwo zobaczyć nowy chodnik z drewnianych okrąglaków. W przerwie chodnika znajdują się problematyczne korzenie drzew. W trakcie budowy ścieżki wpadłem na pomysł, żeby nad korzeniami drzew umieścić drewniany mostek. Początkowo miał to być mostek w kształcie łuku. Stwierdziłem jednak, że szczególnie zimą jego pokonanie może być utrudnione z uwagi na śliską nawierzchnię.
Dlatego też zdecydowałem się na prosty mostek, ale za to ozdobiony pergolą, która jest swego rodzaju bramą do ogrodu. jak to zwykle w życiu bywa od planów do ich realizacji minęło sporo czasu. Ale 09 sierpnia 2008 roku w moim ogrodzie pojawił się mostek oraz pergola. Muszę się pochwalić, że mostek w całości zrobiłem sam. Pergolę natomiast kupiłem na jednym z internetowych serwisów aukcyjnych, ale sam ją złożyłem. Oba elementy pomalowałem drewnochronem.
Tak wyglądał mostek z pergolą w dniu 09 sierpnia 2008 roku.
Po pewnym czasie doszedłem do wniosku, że wbicie słupów nośnych pergoli w ziemię nie jest najlepszym rozwiązaniem. W jednym z marketów budowlanych znalazłem specjalne stalowe mocowania, które wbija się w ziemię i w nie dopiero wkłada się elementy drewniane pergoli czy różnego rodzaju kratek. Mocowania te założyłem jednak dopiero w 2011 roku. Dziś odświeżyłem zarówno pergolę jak i mostek. Pomalowałem je kolejny raz drewnochronem (co roku je odświeżam w ten sposób). Tym razem wybrałem kolor "palisander średni". Na poniższym zdjęciu widać jak zmieniło się otoczenie pergoli. Wszystkie kolejne zdjęcia zrobiłam dzisiaj, czyli 25 czerwca 2012 roku.
Wpadłem również na pomysł, aby zabezpieczyć połączenie stalowych mocować i belek pergoli. Dzięki użyciu silikonu woda nie będzie dostawać się do wnętrza mocowań i nie spowoduje gnicia drewna. Pozostało mi jeszcze pomalowanie widocznych części mocowań na brązowo.
Jak silikon porządnie wyschnie będę musiał obciąć zbędne i nieładnie wyglądające jego kawałki. Następnie całość mocowań pomaluję brązową farbą do metalu.
Pierwotnie po pergoli piął się bluszcz irlandzki (Hedera hibernica). Niestety wymarzł i od dwóch lat rośnie przy niej bluszcz pospolity "Woerner" (Hedera helix Woerneri). Ostanie dwie zimy przeżył bez żadnych szkód.
Zorganizowane w absolutnie perfekcyjny sposób. Bardzo mi się podoba taka konfiguracja.
OdpowiedzUsuń