Dziś napiszę o domowniku, który pojawił się w moim domu 3 lata temu. To mój kot - Dyzio. Teraz żyje sobie jak król, ale kiedyś jego byt był poważnie zagrożony. Przypomnę Wam w skrócie jego historię.
W październiku 2013 roku na kompostowniku u moich rodziców zaczął buszować malutki kociak. Biedaczek był sam. Nie wiadomo czy jego kocia mama go porzuciła, czy może on jej gdzieś zginął. Może ktoś go wyrzucił z samochodu, albo kocicę ktoś lub coś zabiło. W każdym razie maluszek był strasznie zdziczały. Bał się ludzi i na widok człowieka uciekał gdzie pieprz rośnie. Mój tata postanowił go dokarmiać. Po pewnym czasie kociak przyzwyczaił się do niego, a ponieważ zaczęło robić się zimno ojciec skonstruował mu ze styropianu cieplutki domek, w którym kotek mógł sobie spać. Do domu póki co nie chciał wejść. Często obserwowałem to czarno - brązowe maleństwo przez okno, jak buszowało po ogrodzie rodziców. Było mi go strasznie szkoda i postanowiłem go "zsocjalizować" i zabrać do domu.
W październiku 2013 roku na kompostowniku u moich rodziców zaczął buszować malutki kociak. Biedaczek był sam. Nie wiadomo czy jego kocia mama go porzuciła, czy może on jej gdzieś zginął. Może ktoś go wyrzucił z samochodu, albo kocicę ktoś lub coś zabiło. W każdym razie maluszek był strasznie zdziczały. Bał się ludzi i na widok człowieka uciekał gdzie pieprz rośnie. Mój tata postanowił go dokarmiać. Po pewnym czasie kociak przyzwyczaił się do niego, a ponieważ zaczęło robić się zimno ojciec skonstruował mu ze styropianu cieplutki domek, w którym kotek mógł sobie spać. Do domu póki co nie chciał wejść. Często obserwowałem to czarno - brązowe maleństwo przez okno, jak buszowało po ogrodzie rodziców. Było mi go strasznie szkoda i postanowiłem go "zsocjalizować" i zabrać do domu.
Początki były trudne. Kociak był zdziczały i cały czas bał się ludzi.
Proces przyzwyczajania kota do mnie rozpocząłem od przeniesienia jego
budki oraz miski na moje schody wejściowe do domu. Zacząłem go
dokarmiać. Początkowo uciekał, ale jak skonstruowałem mu najprostszą
zabawkę dla kota, czyli papier na nitce, zaczął się ze mną bawić. Po zaledwie kilku dniach kotek dał mi się wziąć na ręce. Postanowiłem,
że zanim zabiorę go do domu to go odrobaczę i usunę ewentualne robale,
które mogły żyć na jego skórze. Zrobiłem to w ciągu 3 dni. Kot wciąż
niepewnie wchodził za swoją zabawką do przedpokoju, ale niestety szybko
uciekał. Nie czuł się pewnie w mieszkaniu! W sobotę 23 listopada 2013 kotek po raz pierwszy był przez dłuższy czas w
moim domu. Biegał po nim, wszystko wąchał i zaglądał w każdy kąt.
Dodam, że już w sobotę kupiłem mu kuwetę i żwirek i postawiłem ją w
toalecie.
No i w niedzielę 24 listopada 2013 roku stało się! Po powrocie z kina, a było to
tuż po 17.00 zabrałem kotka znów do domu. Nie wiedziałem wtedy jeszcze,
że zostanie na noc. Pierwsze kroki skierowałem (z nim na rękach) do
toalety. Wsadziłem go do kuwety i pokazałem mu żwirek oraz pogrzebałem w
nim ręką. Kot później znów biegał po domu. Skakał na kanapę i bawił się
papierem na nitce. Potem ku mojemu zdziwieniu pomaszerował do toalety
(drzwi zostawiłem lekko uchylone) i po raz pierwszy się do niej
załatwił! Na szczęście tak mu zostało do tej pory. Potem poszło jak po
sznurku... Przyniosłem do domu jego miseczkę i talerzyk i postanowiłem,
ze zostanie na noc. Rano wstałem z duszą na ramieniu, na szczęście kotek
nic nie napsocił. Jedyne co zdziałał to uzupełnienie kuwety. Ale to
było akurat na duży plus dla kota... no i dla mnie oczywiście. Po dwóch dniach przyjechały drapak, transporter i pierwsze legowisko. Teraz ma już 3 legowiska, ale chętnie śpi na biurku, kanapie, fotelu, narożniku i oczywiście w łóżku. Moim łóżku!
Dyzio polubił dom. Do dziś fascynuje go drukarka! A jak był mały to nie mógł się nadziwić, że w monitorze jest jego zdjęcie.
Dyzio polubił tez ogród. Codziennie w nim buszuje. Ale odwiedza też ogrody sąsiadów, gdzie walczy z innymi kotami. Póki co wychodzi z tych pojedynków zwycięsko.
Kot czasami zachowuje się jak piesek. Chodzi za mną krok w krok po ogrodzie.
Polubił też rośliny. Na szczęście nie dosłownie.
Teraz to już wielki i rozpieszczone kocisko. Na śniadanie zjada ok. 10 dkg przemrożonego wcześniej mięsa. To chuda wołowina zmieszana z piersią kurczaka. Oczywiście wszystko pokrojone w drobną kostkę. Obiad to pół saszetki mokrej karmy, pół kociej kiełbaski i 10 odkłaczaków. A na kolację sucha karma z kocimi przysmakami: serowymi, wołowymi itp.
Nigdy nie myślałem, że będę mieć kota. 3 lata temu moje życie bardzo się zmieniło. Muszę jednak przyznać, że Dyzio to bardzo fajny zwierzak.
Serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga!
Dyzio jest cudownym kociakiem, wypielęgnowanym i oczywiście wypieszczonym.
OdpowiedzUsuńNie sądziłeś, że będę miał kota i tak Cię oczaruje?
No, no, no, to, że Cie oczarował to widać po wylegiwaniu się w pościeli.
Kociaki to prawdziwe piecuchy, które uwielbiają wylegiwanie i ucinanie sobie drzemki.
Serdecznie pozdrawiam:)
He he, tak... Kotek ma fajne życie... Zje, pobiega po ogrodzie, czasami załapie ptaszka albo myszkę... Rozgrzebie ziemię w wiadomym celu... Znów zje i pośpi sobie... a potem zje i pośpi :-) Kotek uwielbia spanie. I jedzenie :-) Aha i bardzo lubi jak go czeszę grzebieniem :-) Pozdrowienia Lusiu, od Dyzia również :-)
UsuńSlicznie napisałeś o Swoim Dyziu. Wspaniałe zycie ma ten kociak, trafił w dobre ręce. Chwała Ci za to, że przygarnąłeś to opuszczone maleństwo. Odwdzięcza Ci sie miłością, może nie okazuje jej tak jak pieski, ale kocha i to mocno!
OdpowiedzUsuńserdeczności.
Bardzo dziękuję za miłe słowa Aniu. Dyzio to wspaniały kotek :-) Faktycznie pieski są trochę bardziej uspołecznione, ale Dyzio, mimo tego, że ma swój świat i swoje ścieżki też potrafi się odwdzięczać za opiekę :-) Serdeczności!
UsuńFajna historia :-) Przygarniete z trudnych warunków zwierzęta są bardzo wdzięczne - wiem cos o tym :-) (choć dyzio byl wtedy jeszcze maly i szczęśliwie nie zyl dlugo w biedzie). Pozdrawiam ze szkolenia niedaleko Janczewic!
OdpowiedzUsuńTak, Dyzio to bardzo fajny i wdzięczny kotek :-) Jak będziesz miał możliwość to zajrzyj do szkółki. Chyba jeszcze są tam różne ciekawe krzewy zimozielone :-) Pozdrowienia, udanego szkolenia :-)
UsuńGdy posiadamy kota to faktycznie dość istotne jest to, aby go dobrze wychować. Osobiście spodobał się wpis o kotach w https://www.pewnybiznes.info/problem-zblakanych-powinnismy/ i moim zdaniem jest tak, że z pewnością każdy z nas także tak twierdzi.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem kociaki są bardzo fajnymi zwierzakami i z pewnością warto jest je mieć u siebie w domu. Bardzo ciekawie opisano je w http://smakterrarium.pl/ciekawostki-na-temat-kotow-maine-coon/ i ja uważam,iż takie koty są po prostu świetne. W takiej sytuacji ja również rozważam teraz aby adoptować jeszcze kolejnego kociaka do siebie do domu.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń