Jakiś czas temu publikowałem na blogu cykl artykułów poświęconych bluszczom rosnącym w moim ogrodzie. Wśród wielu gatunków i odmian dominuje
oczywiście bluszcz pospolity, a to dlatego, że wiele jego odmian
doskonale znosi zimy panujące w środkowej Polsce. Ale Zimozielony ogród
może poszczycić się również kilkoma odmianami mniej odpornych na mrozy
bluszczy kolchidzkich oraz teoretycznie niemożliwych do uprawy w Polsce
bluszczy pochodzących z północnej Afryki.
Jest tu także mało znany w Polsce bluszcz pastuchovii. Dziś
chciałbym pokazać Wam jak pod koniec maja wyglądają najbardziej
egzotyczne odmiany tych pnączy. Od razu zaznaczę, że nie są one tak
spektakularnie rozrośnięte jak w swoich ojczystych krajach, ale mimo
tego są wspaniałą ozdobą i ogromną ciekawostką botaniczną.
Jako pierwszy przedstawię Wam najbardziej odporny spośród wymienionych
"egzotyków" na mrozy bluszcz pastuchovii Ann Ala (hedera pastuchovii Ann
Ala). Muszę jednak przyznać, że sprzedano mi go jako bluszcz kanaryjski
i dopiero po ponad dwuletnich poszukiwaniach rozpoznałem go (mam
nadzieję, że trafnie) jako bluszcz pastuchovii. Odkryty w górskich
rejonach Kaukazu, wytrzymuje spadki temperatur nawet do -18 stopni. W
moim ogrodzie rośnie w miejscu bardzo osłoniętym i nienarażonym na
mroźne i wysuszające wiatry. W lutym tego roku, gdy w bezśnieżne noce
temperatura spadała przy gruncie do -26 stopni bluszcz stracił raptem
kilka listków. Rośnie dość powoli, a dorosła roślina może osiągać do ok.
4 metrów wysokości (w ojczyźnie). Ma ciekawe, całobrzegie i pełne
ciemnozielone liście, na których doskonale widoczne jest unerwienie.
Kolejny
egzotyk pochodzi z północnej Afryki, gdzie na naturalnych stanowiskach
rośnie na stokach znanych gór Atlas, w północnej Algierii. Stąd zresztą
jego nazwa: bluszcz algierski. Wg moich ustaleń to odmiana Ravensholst
(hedera algierensis Ravensholst). Znosi spadki temperatur do ok. -17 C,
ale dłuższe mrozy lub brak albo bardzo długie zaleganie pokrywy śnieżnej
niszczą jego liście. Wiosną jednak powinien się odrodzić z kłączy i
korzeni. Przez kilka cieplejszych zim rósł u mnie i nie miał żadnych
uszkodzeń. W czasie zim 2016/2017 i 2017/2018 pnącze trochę przemarzło, ale nocami
jak wcześniej wspomniałem temperatura spadała do -26 stopni C. Odmiana
ta rośnie bardzo szybko, roczny przyrost to ponad 1 metr długości. Ma
dość duże i wyraźnie trójklapowe, ciemnozielone liście.
Nie ma się co oszukiwać. Omawiane dziś bluszcze to wyjątkowo kolekcjonerskie okazy, które potrzebują ciepłych i osłoniętych stanowisk.
Ale
jeśli mieszkacie w najcieplejszych rejonach Polski i dysponujecie
osłoniętymi i wilgotnymi miejscami warto spróbować uprawy tych niezwykle
egzotycznych i spotykanych w Polsce jedynie w mieszkaniach czy
szklarniach bluszczy. Tym bardziej, że u mnie, pod Warszawą jakoś sobie
radzą.
Serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga.
Bardzo lubię bluszcze, pięknie zadarniają cieniste miejsca. Ja jestem posiadaczkę tylko zwykłego, pospolitego:) Twoje to rarytasy!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa :-) Poza tymi egzotykami, które opisałem dzisiaj, w ogrodzie mam tez bluszcze kolchidzkie oraz kilkanaście odmian bluszczy pospolitych :-) Bardzo lubię te pnącza :-) Pozdrowienia :-)
UsuńŚliczny bluszcz - piękny kształt liści i ta intensywna zieleń. Pozdrawiam Andrzeju!:)
OdpowiedzUsuńWitaj, bardzo dziękuję za miłe słowa :-) Młode liście bluszczu algierskiego mają bardzo intensywne wybarwienie i głębię zieleni :-) Pozdrowienia!
Usuń