Mówi się, że szewc bez butów chodzi. O tym jak wiele prawdy jest w tym powiedzeniu niejednokrotnie przekonałem się na własnej skórze. Od dwóch lat rozsypywała mi się kładka ułożona w ciągu chodnika, którą położyłem nad korzeniami sosen i dębów. Mogłem tam położyć kostkę ale nie chciałem wycinać korzeni drzew, po pierwsze żeby im nie zaszkodzić, a po drugie żeby nie osłabiać ich utrzymania w podłożu. Po wycięciu korzeni drzewa w czasie silnego wiatru mogłyby być narażone na przewrócenie się, a co za tym idzie zniszczenie ogrodzenia i części ogrodu. Kładka okazała się świetnym rozwiązaniem. Niestety belki, do których przytwierdziłem deski, pomimo zabezpieczenia, zaczęły powoli próchnieć. W końcu popękały i kładka nadawała się do generalnego remontu.
Po zdjęciu kładki okazało się, że pod spodem mieszkały ślimaki bezmuszlowe, mrówki oraz różne inne robaki. Było tam również mnóstwo liści oraz kawałki spróchniałego drewna.
Część belek była nienaruszona, dlatego też obcięliśmy spróchniałe fragmenty i dołożyliśmy do nich nowe kawałki belek. Zostały one połączone ze starymi belkami za pomocą desek, które przymocowaliśmy z obu stron belek.
Całość prac nadzorował mój kot Dyzio!
Do tak ułożonych belek za pomocą drewnowkrętów przytwierdziliśmy deski. Ostatnią fazą naprawy było pomalowanie desek drewnochronem.
Teraz kładka wygląda jak nowa. Poniżej widok od strony domu.
A to już widok od strony furtki!
W kończącym się tygodniu zmiany dotarły także przed furtkę. Do środy mini rabatki przed wejściem otoczone były drewnianą palisadą. Niestety palisada ta była wielokrotnie rozjeżdżana przez niefrasobliwych kierowców, którzy omijając dziury w ulicy podjeżdżali pod samo ogrodzenie i chcąc nie chcąc wjeżdżali w moje kwiatki. Od miesiąca mamy wyrównaną ulicę, nie ma już dziur więc mam nadzieję, że już teraz nikt nie wjedzie w rabatki. W zeszłą niedzielę, podczas Festiwalu Otwarte Ogrody, jeden z gości mojej sąsiadki zaparkował pod moim ogrodzeniem. Wyjeżdżając musiał nie zauważyć rabatek i bez pardonu w nie wjechał. W sumie to dobrze, bo przyspieszyło to moją decyzję o wymianie palisady. W miejsce drewnianego "płotku" pojawiła się kostka granitowa.
Podobnie jak w przypadku kładki również tutaj Dyzio pilnował, żeby wszystko było dobrze zrobione.
Dziś czeka mnie jeszcze usunięcie kilku chwastów. O tym jak to robić oraz jakiego najlepiej używać sprzętu napiszę jutro!
Serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga.
Taka kłądka to pomysłowe rozwiązanie.
OdpowiedzUsuńWitaj serdecznie! Bardzo dziękuję za miłe słowa :) Pozdrowienia!
UsuńPiękny ten Twój ogród.....widać,że dbasz o szczegóły na bieząco,pozdrowienia-;)
OdpowiedzUsuńWitaj! No z tym dbaniem na bieżąco.... to są problemy. Kładka już prawie dwa lata klekotała... Ale reszta ogrodu zadbana. Dzięki za miłe słowa. Pozdrowienia!
UsuńWitam. Pomysłowe rozwiązanie. Nie raz jak zbierze się dużo pracy to zazdroszczę tym co mają małe ogródki, bo można je tak dopieszczać, a innym razem to się cieszę, bo mogę szaleć z różnymi roślinami. Dobrze że są takie blogi jak Twój to sobie poczytam, pooglądam i jest dobrze, więc nie pozostaje Tobie nic innego tylko pisać i pokazywać. Trudno. Serdecznie pozdrawiam i życzę wielu pomysłów.
OdpowiedzUsuńWitaj Stasiu! Bardzo dziękuję za miły komentarz i dobre słowo :) Głowa pełna pomysłów, tylko ogród trochę za mały na ich realizację. Zazdroszczę Ci dużego ogrodu, taka duża działka to moje marzenie :) Pozdrowienia, miłego tygodnia Stasiu!
UsuńKładka - super pomysł i świetnie się prezentuje, i jeszcze Dyzio pomocnik ;)
OdpowiedzUsuńz tym szewcem to nie do końca prawda Twój ogród prezentuje się znakomicie, widać w nim ogrom włożonej pracy, a w takich miejscach zawsze znajdzie się coś do zrobienia ;) to jak ze sprzątaniem - nigdy nie ma końca :D
uściski
He he, coś w tym jest. Faktycznie w ogrodzie jest na okrągło coś do zrobienia. Skończę w jednym miejscu, w drugim mogę zaczynać :) Dobrej nocki :)
Usuń