W moim ogrodzie często dochodzi do różnych zmian. Są one spowodowane zarówno zmianami w koncepcji zagospodarowania ogrodu oraz zakupem nowych roślin. Niestety, będąc w centrach ogrodniczych nie mogę się powstrzymać od kupna jakiejś nowej wspaniałej roślinki. Czasami też jakaś roślina z przyczyn niezależnych ode mnie zmarnieje, albo zaistnieje konieczność jej przesadzenia.
W drugiej połowie lipca wysadziłem do doniczki ostrokrzew Pedunculosa, a w jego miejsce posadziłem hortensję bukietową, o której pisałem m.in. wczoraj, a którą dostałem w prezencie urodzinowym od moich sąsiadów Paulinki i Pawła. Do czwartkowego popołudnia ostrokrzew rósł sobie w donicy. Nie za bardzo miałem pomysł gdzie go przesadzić.
W kończącym się tygodniu wysadziłem również 2 bluszcze pospolite Goldheart. Oba rosły przy wejściu do ogrodu, ale nie pasowało im to miejsce. Sucha i uboga gleba oraz brak światła słonecznego niezbyt dobrze wpływały na rośliny.
W końcu zdecydowałem się posadzić oba bluszcze oraz Pedunculosę po lewej stronie od wejścia do domu.Bluszcze zostały porządnie przycięte, część odciętych łodyżek ukorzeniam i może coś z nich jeszcze będzie. Ostrokrzew powinien tu dobrze rosnąć. Będzie miał dużo rozproszonego światła i trochę bezpośrednio świecących promieni słonecznych. Podobnie bluszcze. Ta odmiana lubi trochę więcej światła niż zwykłe bluszcze pospolite o ciemno zielonych liściach. Jeżeli uda mi się jeszcze kupić odmanę Anna Maria, to będzie ona rosnąć koło Goldheart'ów. Przede mną jeszcze aranżacja tego miejsca. Odgrodzę je od trawnika borderem z kostki granitowej, a podłoże wysypię korą sosnową lub białym kamieniem.
W miejsce bluszczy, a dokładnie w 6 miejsc powędrowały ukorzenione przeze mnie trzmieliny pnące (euonymus fortunei (turcz.) hand.-mazz radicans). Nazwa tych roślin pochodzi od nazwiska ich odkrywcy Roberta Fortune'a, który przywiózł te rośliny z Chin do Europy. Ich stanowiska natywne można spotkać właśnie w Państwie Środka, w Japonii, Korei czy na Filipinach!
Teraz będę czekał na ich szybki rozwój, przyrosty i na obrośnięcie przez nie całych kratek. Przede mną kolejne, jesienne zmiany w ogrodzie. Na pewno opiszę je na blogu!
Serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga oraz do pozostawiania komentarzy i opinii lub uwag. Na każdą na pewno odpowiem!
A ten kocur czarny to Twój?
OdpowiedzUsuńHe he, tak. To mój Dyzio. On jest ciemno brunatny i ma biały krawacik :)
UsuńWitaj Andrzeju.Jako praktyk wiesz że w ogrodzie nie tylko rośnie ,ale też obumiera, że w ogrodzie przesadza się posadzone itd, itd. Nie wiem czy tak naprawdę kiedyś kończy się aranżacja, nie mówiąc o pielęgnacji. Takie"never in the story". To trzeba kochać i już. Dobrej nocy.
OdpowiedzUsuńA ja mam rudaska.
Hehe, to prawda Stasiu! Nie ma końca nowym pomysłom i kolejnym zmianom. Część jest wymuszona przez przyrodę, a część przez nowe idee. To faktycznie opowieść bez końca. Ale ja to kocham :) Mój brunatny Dyzio śpi dzisja cały dzień. U nas wreszcie zaczęło padać. Pozdrowienia Stasiu!
Usuń