Korzystając z wolnego czasu postanowiłem dziś zdjąć z oczka wodnego siatkę zabezpieczającą je przed opadającymi liśćmi. Wszystkie drzewa z okolicy pogubiły już listowie, a ponieważ zdecydowana większość ogrodu jest już zgrabiona można było zadbać o oczyszczenie oczka.
Tym bardziej, że przed południem nie padało. Niestety, kiedy już zdjąłem
siatkę znów zaczęło lać. Nie mogłem niestety zostawić okolic oczka
bez uprzątnięcia i dzięki temu zmokłem jak przysłowiowy pies. Gdyby
jednak liście zostały na kamieniach niechybnie wiatr powrzucałby je do
wody. Chciałem uniknąć tej sytuacji i dlatego zdecydowałem się na pozostanie na deszczu i posprzątanie wszystkich liści, które były dookoła mojego malutkiego przydomowego jeziorka.
W moim ogrodzie rośnie kilka dębów. Opadające liście, szczególnie właśnie z dębów są bardzo niebezpieczne dla równowagi biologicznej w tak małym akwenie jakim jest oczko wodne. Oczywiście z oczka usuwamy wszystkie obumarłe części roślin, a nie tylko liście które spadły z drzew. Należy wybrać różnego rodzaju gałązki czy np. usunąć zbutwiałe liście roślin wodnych lub przekwitnięte kwiatostany grzybieni lub innych wodnych kwiatów.
Dobrze, jeśli w oczku pozostawimy obeschnięte o tej porze roku trzciny
czy pałkę wodną. Gdy oczko zamarznie poprzez ich łodyżki do wody pod lód
dostawać się będzie powietrze. A dlaczego usuwanie resztek roślinnych czy liści jest tak ważne? Otóż w trakcie procesu gnicia, a takiemu będą poddane liście czy resztki roślin wodnych zużywane są duże ilości tlenu. Zimą gdy na oczku jest warstwa lodu dostęp powietrza i zarazem tlenu do wody jest znacznie utrudniony.
Co prawda ryby i rośliny w czasie zimy zużywają mniej tlenu niż w
okresie wegetacyjnym, ale proces gnicia może doprowadzić do zaniku tego
cennego gazu w naszym akwenie. Spowoduje to śmierć ryb i obumarcie
roślin. Zimą możemy zadbać o to żeby sztucznie wtłaczać powietrze pod warstwę lodu, ale o tym jak zadbać o oczko zimą napiszę innym razem.
Dziś jeszcze pochwalę się resztką kwiatów, które wciąż są w ogrodzie. Na schodach rosną jeszcze miniaturowe chryzantemy oraz wrzosy. Tym pierwszym zaszkodził trochę padający na okrągło deszcz. Ale nie będę narzekał na opady. Lepiej niech pada, niż miałoby być znowu tak sucho jak przez wiele wiosennych, letnich i jesiennych miesięcy.
Na schodach w koszykach rośnie też takie coś. Nie mam bladego pojęcia jak nazywa się ta roślinka, ale przeżyła październikowe przymroki, i chociaż już nie kwitnie to wciąż zapewnia mi wesołą plamkę zieleni.
Serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga. Już jutro przyjrzymy się bliżej prognozom na zbliżające się miesiące!
Roślina z ostatniego zdjęcia to Kocanka włochata - Helichrysum petiolare. Możesz spróbować przezimować ja w jasnym chłodnym pomieszczeniu, na tarasie zimy raczej nie przetrwa. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj! Bardzo dziękuję za podpowiedź :) Pozdrowienia!
Usuń