Sobota przyniosła w mojej okolicy znaczne ochłodzenie i długo oczekiwane dosyć obfite opady deszczu. Przez kilka ostatnich dni temperatura w cieniu osiągała w szczytowym momencie popołudnia ok. +27 stopni. Wczoraj było tylko 17. Nad okolice Warszawy dotarły oczekiwane co roku o tej porze polarne masy powietrza. To tzw. zimni ogrodnicy i zimna Zośka. Tak a propos to moja mama ma na imię Zofia, obchodzi dziś imieniny i wcale nie jest zimna. Wręcz przeciwnie, wigoru jej nie brakuje.
W ogrodzie wczoraj też nie było zbyt zimno. Temperatura dochodziła do +17 stopni. Wczorajszy deszcz ożywił wciąż jeszcze bardzo świeżą zieleń trawnika i młodych listków na drzewach i krzewach.
Wczoraj Polska podzielona była na dwie strefy. Zachód w miarę pogodny, a wschód pochmurny. Za to temperatury były podobne i wahały się w okolicach 15-17 stopni C. Poniższe zdjęcie satelitarne pochodzi ze strony internetowej www.sat24.com
Ale wróćmy do klimatu. Jak podaje
Wikipedia zjawisko klimatyczne zimnych ogrodników i zimnej Zośki jest
charakterystyczne dla środkowej Europy. Jak pokazały wieloletnie
obserwacje, w połowie maja, po okresie utrzymywania się wyżu nad
środkową i wschodnią Europą
(w tym nad Polską) następuje zmiana cyrkulacji atmosferycznej i przy
słabnącym wyżu zaczyna – wraz z niżem – napływać zimne powietrze z
obszarów polarnych.
Nazwy
pochodzą od patronów poszczególnych dni - zimni ogrodnicy to św.
Pankracy (1 maja), św. Serwacy (13 maja) oraz św. Bonifacy (14 maja). 15
maja to tzw. zimna Zośka (patronką jest św. Zofia). Inny patron tego samego dnia, św. Izydor, również został utrwalony w tradycji ludowej, zyskując miano Oracza.
Padający wczoraj deszcz podkreślił nie tylko kolor trawnika czy kory, ale odświeżył także kwiaty. Poniżej kwitnące różaneczniki, kalina sztywnolistna i azalie wielkokwiatowe.
Ogród znów odwiedziła para kaczek. Tym razem jednak zamiast pływać po oczku kaczki spacerowały sobie po trawniku.
Potem zapragnęły odpocząć przy jednym z dębów. Poniższe zdjęcie zrobiłem im z balkonu.
Wróćmy jednak do ogrodników. Jak podaje Wikipedia w tych dniach chłód może się nasilić, lecz po nich nie powinien już zaszkodzić roślinom. Podobne określenia dla zimnych dni w maju występują również w krajach europejskich: Eisheiligen (Niemcy, 11-15 maja), Saints de glace (Francja, 11-13 maja), IJsheiligen (Holandia 11-15 maja), Trije ledeni možje i Poscana Zofka (Słowenia, 11-15 maja) i innych.
Mimo znaczącego spadku temperatury wcale nie jest zimno. Temperatura rzędu 17 stopni jest całkiem OK. Dzięki ciepłym dniom i podlewaniu wszystko rośnie jak szalone. Trzmieliny rosnące na skarpach przy schodach nadają się już do przycięcia. Ale z tym trzeba poczekać do drugiej połowy czerwca.
Rosnące przy oczku opuncje też korzystają z ciepłej aury i po okresie spoczynku powoli się podnoszą.
Na balkonie robi się coraz bardziej kolorowo. A to dzięki wiszącym surfiniom. Mam nadzieję, że będą długo i obficie kwitnąć.
A czy u Państwa ogrodnicy byli zimni? Mam nadzieję, że nie aż tak bardzo i że nigdzie nie było przymrozków.
Serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga!
Dzisiaj jest u mnie zimno ale przez ostatnie dni przebywałem w Trójmieście i tam było ciepełko :-) Piękna pogoda była!
OdpowiedzUsuńU nas do wczoraj było ciepło, ale w sobotę spadł deszcz, a dziś było na przemian słońce i chmury i chłodno, tylko 14 stopni. Dziś byłem w Powsinie. Wkrótce na blogu będą relacje :) Pozdrowienia!
UsuńOgród w Batumi - rewelacja :-) Rozaneczniki i azalie dają koloru! Czekam, więc na kolejne relacje z Gruzji i Powsina. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBatumi ach Batumi... Subtropikalny klimat sprzyja roślinności :) Kolejne posty z Gruzji i Powsina już niedługo będą na blogu :) Pozdrowienia!
Usuń