Myślałem, że zrobię coś dziś w ogrodzie. Przed południem musiałem jednak załatwić kilka spraw na tzw. mieście, a gdy wróciłem jak gdyby nigdy nic zaczęło padać. Po kilku minutach co prawda przestało, ale kiedy wyszedłem z aparatem zrobić kilka zdjęć do bloga znowu lunęło. I tak co chwila, trochę słońca, trochę burzy i zbyt dużo już chyba deszczu.
W każdym razie rośliny korzystają na tak wilgotnej pogodzie i rosną jak szalone. Tegoroczne przyrosty są coraz dłuższe, a liście niektórych roślin osiągają naprawdę spore gabaryty. Chciałbym się dziś z Państwem podzielić kolejną porcją zdjęć ukazujących to szalone tempo rozwoju roślin.
Na początek moje ulubione bluszcze. Oto odmiana Thorndale!
Na kolejnym zdjęciu widać podstawową odmianę bluszczu kolchidzkiego (Dentata). Jego liście jeszcze są nieduże, ale jak dojrzeją będą większe od mojej dłoni. Proszę też zwrócić uwagę na ich piękny, sercowaty kształt. U bluszczy kolchidzkich nie są one w ogóle wcięte.
Kolejna roślina to również bluszcz kolchidzki, tym razem odmiana Dentata Variegata. Ma pięknie wybarwione jasna liście.
Ostatni z tej rodziny bluszczy to odmiana Sulphur Heart. Trzeba jednak przyznać, że szczególnie te dwa ostatnie są mniej odporne na mrozy i w naszych warunkach mogą przemarzać.
Potrzebują osłoniętych i zacisznych miejsc. Oczywiście bardzo im szkodzi zimowa susza. U mnie póki co rosną. A w Ogrodzie Botanicznym UW w Warszawie odmiana podstawowa z powodzeniem rośnie od lat, czasem trochę przemarza ale ogólnie ma się dobrze (nawet jako pnącze).
Ale inne rośliny też mają piękne przyrosty. Proszę spojrzeć na skimię japońska. Przezimowała (pod śniegiem) i teraz ma się całkiem dobrze. Ona lubi taki wilgotny klimat!
Podobnie pieris japoński. Po oberwaniu jego przekwitniętych kwiatów pojawiło się mnóstwo nowych gałązek.
Również pieris japoński Little Heath ładnie się rozrasta!
Jeszcze tylko zimozielony berberys Julianae. To jeden z siedmiu krzewów tej odmiany, które rosną w moim ogrodzie. Prawdopodobnie jeszcze w tym roku pojawią się kolejne, które uzupełnią żywopłot od północnej strony działki.
A już zupełnie na koniec dzisiejszej porcji zdjęć ostrokrzew Silver van Tol, który przyjechał ze mną po jednej z wizyt w Opolu. Wszystkie młode gałązki wyrosły już u mnie w ogrodzie.
Znowu pada i grzmi, piekę ciasto i na pewno na moim drugim blogu opiszę efekty mojej pracy. Cóż zamiast grzebać się w piachu dziś grzebałem się w mące i owocach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz