Ależ to był piękny maj! Prawdziwie letnia pogoda w środku wiosny! W Zimozielonym ogrodzie jak zwykle maj jest najbardziej ukwieconym miesiącem. Dlaczego? Bo kwitną azalie i różaneczniki. Te pierwsze z niewiadomych mi przyczyn nie dały w tym roku popisu, ale te drugie... Cudo! Zresztą sami zobaczcie! Tak wyglądał ogród na początku maja 2018.
Ciepła aura spowodowała, że wiele różnych gatunków i odmian krzewów zakwitło prawie jednocześnie. Na początku miesiąca oprócz wspomnianych różaneczników kwitły też kaliny i berberysy.
W ogrodzie nie brakowało również świeżych kolorów młodych liści, i to nie tylko tych zielonych.
Koniec pierwszej dekady miesiąca to kontynuacja festiwalu kwitnących różaneczników. Swoją niebywałą wręcz urodę pokazały też pelargonie, które sadziłem pod koniec kwietnia. W tym roku na szczęście "Zimni ogrodnicy" i "Zimna Zośka" były zimne tylko z nazwy. Bo za oknami było sporo ponad 20 stopni.
Pierwsza połowa maja to czas kiedy raz na dwa lata dokładnie czyszczę oczko wodne. Znów bawiłem się w wodnika Szuwarka, brodząc w oczku, z którego spuściłem część wody. Mycie i wycieranie kamieni, usuwanie złogów z dna oczka i wiele innych "brudnych" i nie zawsze pachnących prac.
Na początku trzeciej dekady maja zaczęły kwitnąć kalmie. To ok. dwa tygodnie wcześniej niż zwykle. Wysokie temperatury i brak opadów spowodowały, że różaneczniki, mimo regularnego podlewania dość szybko przekwitły. Krzew po krzewie, zacząłem powoli obrywać z nich przekwitnięte kwiatostany.
W międzyczasie na balkonie pojawiły się petunie. Zaraz za nimi pojawiam się ja. W ogrodzie było soczyście zielono. Ale tylko dzięki podlewaniu. 22 maja wreszcie pojawił się upragniony deszcz. Był bardzo potrzebny!
Maj w moim Zimozielonym ogrodzie był prawdziwą eksplozją kolorów i zieleni. Ale to nic dziwnego, bo przez 31 dni, tylko paręrazy temperatura w dzień nie przekroczyła 20 stopni. Przez cały czas wahała się między 20 a 30 C. A pod koniec miesiąca wróciły ponad 30-stopniowe upały. 26 maja na szczęście spadł porządny deszcz. na kolejne opady czekaliśmy aż do 1 czerwca. Ale to i tak wciąż mało.
W maju w ogrodzie pojawiło się kilkanaście nowych krzewów i pnączy. Wśród nich znalazł się ci, o którym już wkrótce napiszę. Zakwitła także kolejna kalmia. Jedna niestety mi padła, a dwie pozostałe w tym roku odmówiły kwitnienia. Muszę z nimi poważnie porozmawiać.
Na koniec jeszcze wykres oficjalnych temperatur notowanych w maju w Warszawie. Tabela pochodzi ze strony www.accuweather.com Tu muszę dodać, że u mnie na przedmieściach, z racji lasu i braku przewiewu czsami jest trochę cieplej, a czasami ciut chłodniej niż w mieście.
Serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga!
Jeden prawdziwie letni, choć wiosenny niby miesiąc za nami :-) Chciałbym jeszcze cztery takie :-) Dużo zmian u Ciebie w ogrodzie. U mnie pojawiły się tylko cztery ostrokrzewy Blue Prince i cztery hortensje - Polar Bear, Limelight, Diamantino razy 2. Pozdrawiam, miłego wieczoru!
OdpowiedzUsuńHehe, dla mnie taka pogoda może być do listopada. Potem niech przyjdzie ciepła jesień, a od lutego może być znowu wiosna :-) Fajnie, że masz nowe hortensje. Ja tez myślę o kupnie jeszcze kilku, bo mam tylko Anabelle i Vanilla Fraise. Spokojnego tygodnia, pozdrowienia!
UsuńMiło było zobaczyć Ciebie Andrzeju i wybrać się na wirtualny spacer po Twoim ogrodzie.:) Marzą mi się paprocie, które kojarzą mi się z dzieciństwem i ogrodem babci.
OdpowiedzUsuńWitaj :-) Paprocie idealnie zasłaniają u mnie kącik roboczy :-) Lubię je ale muszę nad nimi panować bo bardzo się rozrastają :-) Pozdrowienia!
Usuń