Drugi rok pisania bloga zaczynam od spaceru po Warszawie. Wczoraj miałem do załatwienia kilka spraw na mieście. Korzystając z dość ciepłego dnia pospacerowałem sobie w rejonie ulic Akacjowej i Fałata na Starym Mokotowie. Później przeniosłem się na Muranów. Zdjęcia robiłem telefonem, dlatego też przepraszam za nie najlepszą ich jakość.
Pierwszą rośliną, która mnie zachwyciła była laurowiśnia wschodnia, najprawdopodobniej jest to odmiana Herbergii.
Na jednym z okolicznym płotów zaobserwowałem bardzo ładny bluszcz pospolity Woerneri.
Jak widać na zdjęciach jest to zakątek stolicy gdzie rośnie mnóstwo liściastych roślin zimozielonych. Nawet teraz, gdy zwykłe drzewa czy krzewy pozbawione są liści w rejonie wspomnianych ulic jest naprawdę zielono! Wygląda to bardzo urokliwie, szczególnie teraz, gdy otaczają nas szarości końca zimy.
Wszędzie są bukszpany, mahonie czy bluszcze.
Nawet niewielkie rośliny dają wrażenie ogólnej zieleni w tym miejscu. Poza tym po drzewach pną się wspaniałe bluszcze, które swoją zieloną pierzynką otaczają pnie.
Tuż obok odkryłem mały krzew bambusa.
A na jednej z sąsiednich działek wspaniały pieris japoński. Niestety możliwości sfotografowania go były prawie zerowe, stąd też zdjęcie nie jest zbyt piękne.
Następnie przeniosłem się na Muranów. Na tyłach Alei Solidarności jest enklawa roślin zimozielonych. Wśród nich znalazłem wspaniały i duży okaz ognika szkarłatnego.
Rejon ten w czasie wojny został przez Niemców dosłownie zrównany z ziemią. Było tu wówczas getto. Po powstaniu w getcie w 1943 roku ta część miasta przestała istnieć. Jej losy podzieliła niestety reszta Warszawy po Powstaniu Warszawskim, kiedy Niemcy w odwrocie wysadzali i podpalali niemal każdy budynek. Wracając jednak do roślin, na jednej z kamienic wypatrzyłem wspaniały pnący się po niej bluszcz.
Oto dlaczego warto sadzić w ogrodzie (i nie tylko) liściaste rośliny zimozielone. Dzięki swej urodzie i zieleni zapewnią nam dobre samopoczucie przez cały rok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz