Jeszcze dziś rano podziwiałem majestatyczny masyw Wezuwiusza. W porannym słońcu wyglądał jak żywcem wyjęty z zaczarowanej krainy. Ale już przed 08.00 przyjechałem na lotnisko w Neapolu. Czas wracać do domu.
Przez kilka dni mojej nieobecności ogród oraz okolica bardzo się zazieleniły. Trawnik wymaga pilnego koszenia. Muszę też jeszcze raz wygrabić obeschnięte pędy traw, które dziwnym trafem zostały na murawie po ubiegłotygodniowej wertykulacji.
Rosnącwe przy oczku wodnym klony japońskie Dissectum i Dissectum Garnet mają już małe listki. W ubiegłą sobotę miały tylko pąki.
Pod moją nieobecność w pełni rozwinęły się kwiaty mahonii. Zakwitły też dzikie fiołki. Barwinki cały czas zachwycają swoją urodą, a hiacynty kończą już kwitnienie.
Kiełkują już hosty.
Tulipanowiec wypuścił maleńkie listki. Podobnie azalie wielkokwiatowe.
Kalina sztywnolistna ma sporo młodych przyrostów.
Trzmieliny wręcz płoną swoimi świeżymi kolorami.
Wszędzie dobrze ale w domu i w ogrodzie najlepiej.
Serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz