No i stało się. Obiecywałem Wam wczoraj, że na Instagramie i FB będę publikował zdjęcia z wyjazdu do Neapolu. Tymczasem na Insta nie pojawiło się ani jedno, a na FB wrzucę ze dwa i to tylko dlatego, że podlinkuję ten post. Dlaczego tak się stało? Neapol to tak kontrowersyjne miasto, że postanowiłem podzielić się natychmiast z Wami moimi pierwszymi wrażeniami. Otóż stolica Kampanii najpierw wywołała we mnie uczucie nienawiści. Wysiadając z autobusu dowożącego podróżnych z lotniska do centrum Neapolu dowiedziałem się, że mieszkańcy metropolii uwielbiają psy. A tak naprawdę dowiedział się o tym mój prawy but, który uroczo prześliznął się po psim gównie. Ale nie zraziło mnie to, bo przecież w mojej miejscowości (Brwinów) i w sąsiedniej Podkowie Leśnej (jedna przecznica ode mnie) zamożni i jakże "kulturalni" mieszkańcy okolicznych willi również nie sprzątają po swoich psach, które regularnie ładują w trawy i kwiaty, które sadzę za ogrodzeniem od strony ulicy. Uczucie nienawiści pojawiło się we mnie, gdy po wyjściu z hostelu poszedłem na miasto i od razu natknąłem się na tony śmieci i powszechnie panujący tu brud.
Po kilku minutach nienawiść przerodziła się w miłość. Czy widzieliście kiedyś taki fajny sklep ogrodniczy? Do tego położony pomiędzy kamienicami w samym centrum miasta!
Za kilka chwil powróciła znów nienawiść. No ja można tak dbać o zieleń!
Ale to negatywne uczucie nie tkwiło we mnie długo, bo już po parunastu minutach oglądałem przepiękne neapolitańskie świątynie. Chodziłem po tych kościołach z szeroko otwartą buzią, która na szczęście musiała się regularnie zamykać podczas jedzenia wspaniałej pizzy. W końcu przyjechałem do kolebki tego dania.
Uczucie miłości rosło! Motylki fruwały już w brzuchu, no bo piękne budynki, pomniki, uliczki...
Aż tu nagle Neapol zabił motylki jednym uderzeniem potężnego smrodu. Przysłowiowej oliwy do ognia dolała "wspaniale" utrzymana zieleń miejska.
Na koniec doszło jeszcze zdziwienie, kiedy w sklepie zauważyłam znajomą i typowo polską potrawę.
Zwycięży miłość czy nienawiść? A może górę weźmie zdziwienie? Sam jeszcze nie wiem, bo przede mną kolejne dni w Neapolu i okolicach.
Już teraz pewnie nie dziwicie się, czemu nie wrzucałem zdjęć na Insta i FB. Musiałem szerzej napisać o moich uczuciach. Ale jutro, pojutrze i w środę zaglądajcie na media społecznościowe. Bo pewnie nie będę miał czasu na pisanie bloga. Mam jeszcze sporo miejsc do obejrzenia. I to one zadecydują o tym, jakim uczuciem obdarzę Neapol. Póki co miłością obdarowałem pizzę i kawę z ciastkiem. Niestety tym ostatnim nie zdążyłem zrobić zdjęcia.
Buonanotte moi drodzy.
Na pewno zwycięży miłość, chociaż o niektórych rzeczach nie da się zapomnieć. Jeszcze nie zamieściłeś zdjęcia z wszechobecnym praniem (bielizną) wywieszonym nad uliczkami :)
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę :-) Oby tylko mnie nie okradli. Pranie faktycznie wisi wszędzie, ale ponieważ znam te widoki zarówno z Italii jak i z Hiszpanii czy Portugalii (np. centrum Lizbony) to mnie już tak nie dziwi, jak te tony śmieci :-) Serdeczności!
UsuńDzięki za relacje, będę czekała na kolejne blogowe informacje. Życzę cierpliwości Andrzeju i oby zwyciężyła miłość.
OdpowiedzUsuńWitaj, póki co jestem zachwycony Pompejami i Herkulanum. W tym drugim miejscu moje serce podbiły nie tylko zabytki ale również pizza :-) Póki co miłość wygrywa.
UsuńTeraz już nie powiemy za Goethe'm "Zobaczyć Neapol i umrzeć". To typowe miasto Południa. Z problemem śmieci nie mogą uporać się od wielu lat. Nas ta masa śmieci przeraża i oburza, chociaż i w naszym kraju jeszcze w wielu miejscach możemy je zobaczyć ale nie na taką skalę. To miasto można pokochać, albo znienawidzić. Ach zapomniałam, Neapol to jeszcze cudowna pizza margherita. Chcę znowu zobaczyć Neapol ponieważ przez wirusa utraciłam wszystkie zdjęcia.
OdpowiedzUsuńAndrzejku mam nadzieję, że będziesz się pilnował i Cię nie okradną.
Serdecznie pozdrawiam:)
Tak, te śmieci są straszne. Do tego bałagan, porąbany ruch uliczny, zero praw dla pieszych... Mediolan ujął mnie czystością, porządkiem i pięknymi, odnowionymi kamienicami. tutaj wszystko jest odwrotnie. ale i tak w sumie chyba pokochałem to miasto. Margherita jest super, ale ponieważ ja jestem głodomorkiem więc pokochałem pizzę Vesuviana :-) Dużo salami i pyszny ser :-) Dziękuję Lusiu za pamięć i radę. Pilnuję się na każdym kroku. Serdeczności, pędzę do ogrodu botanicznego. W niedzielę był zamknięty. Dziś pozamykane są muzea. W całej Europie na ogół muzea zamknięte są w poniedziałki. Tu jest inaczej, tak jak ze wszystkim ;-) Ale już się przyzwyczaiłem :-) W Ercolano mógłbym mieszkać. Piękne miasteczko i schludne! Serdeczności Lusiu.
Usuń