Jak to miło oglądać skoki narciarskie kiedy nasi wygrywają. Brawo Kamil Stoch, ale brawa też dla Żyły czy Kota. Trzech polaków w pierwszej dziesiątce! Super. Oby tak dalej! Z uwagi na Puchar Narodów ważne są też miejsca innych naszych reprezentantów. Nie było źle, bo uplasowali się pod koniec drugiej i na początku trzeciej dziesiątki. Dlatego też Polska prowadzi w tej rywalizacji.
Moim marzeniem jest żeby Polska prowadziła też w rywalizacji na najpiękniejsze ogrody. Niestety droga do tego bardzo daleka. Ogród często jest zaniedbanym dodatkiem do domu, w którym raz na jakiś czas kosi się jedynie trawnik. Reszta rośnie jak chce i gdzie chce. Na szczęście taka bylejakość powoli się zmienia. I coraz więcej ogrodów jest naprawdę zadbanych. Przykładów na to jest wiele!
Mój ogród, mimo tego, że zagospodarowuję go od wielu lat także wciąż się zmienia. Kilka dni temu zaprezentowałem Wam podsumowanie pierwszej połowy 2016 roku. Dziś zapraszam na część drugą, tym bardziej, że będzie w niej o jesiennych zmianach w ogrodzie.
Zacznijmy jednak od lipca. Początek miesiąca to pełny rozkwit juk i hortensji Anabelle.
Dosyć wilgotna i jednocześnie ciepła wiosna spowodowała, że z początkiem lata zieleń była bardzo bujna. I wciąż świeża!
W lipcu odwiedziłem Nieborów, Arkadię i Łowicz. Dwa pierwsze miejsca opisywałem już na blogu. O Łowiczu dopiero napiszę. Warto, bo to bardzo ciekawe i dosyć stare miasto.
Znacznie młodszym kuzynem Łowicza jest Żyrardów. Miasto obchodziło w ubiegłym roku stulecie nadania praw miejskich. Odwiedziłem je pod koniec lipca.
Sierpień wciąż obfitował w opady i letnie ciepło. Trawa rosła jak na drożdżach i co kilka dni trzeba było kosić murawę.
W drugim miesiącu letnich wakacji sporo było pochmurnych dni. Mimo tego, że było ciepło to jednak na szczęście nie zanotowaliśmy takich upałów jak w 2015 roku, kiedy słupki rtęci przez kilkanaście dni pokazywały w ciągu dnia sporo ponad 30 stopni.
Nie zabrakło jednak słonecznych chwil. Dyzio spędzał je w cieniu różaneczników.
Pod koniec miesiąca odwiedził mnie mój przyjaciel z żoną. Razem zwiedzaliśmy Warszawę. Pałac w Wilanowie oświetlony wieczornym słońcem zrobił na nich duże wrażenie.
Początek września to stołeczna wystawa "Zieleń to życie" i oczywiście towarzyszące jej Spotkanie Blogerów Ogrodniczych. Ach cóż to były za wspaniałe chwile!
Ubiegłoroczny wrzesień był dosyć ciepły. Ale było mniej opadów niż zwykle. Mimo tego ogród tonął w późno letniej zieleni.
Zieleń i kolory kwiatów dominowały także w stołecznym Ogrodzie Saskim.
Pod koniec tego miesiąca rozpocząłem kolejne zmiany w ogrodzie. Przesadziłam stranwesję, jeden z kiścieni, ostrokrzew mirtolistny oraz 2 pieris japoński Little Heath.
Na początku października ukorzeniłem sadzonki bluszczy pospolitych Woerneri, ostrokrzewu Argentea Marginata oraz trzmielin pnących. Podzieliłem też 3 hosty, które wysadziłem z egzotycznego zakątka. Czemu stamtąd "wyszły"? O tym za chwilę. Ukorzenianie ostrokrzewu to dla mnie nowe wyzwanie. Na wiosnę zobaczymy czy sadzonki puściły korzonki. Póki co wszystkie ukorzenione rośliny są schowane w szklarence rodziców. Doniczki wkopałem w ziemie, żeby chronić młode korzonki przed mrozem.
W ubiegłym roku, dzięki wilgoci i ciepłu liście na drzewach wyjątkowo długo się utrzymywały. Ale przyszedł i czas na nie. Pod koniec pierwszej dekady na trawniku pojawiło się sporo liści.
Kiedy zaczęły opadać zabezpieczyłem oczko wodne siatką. Dzięki temu jakiś czas później zdjąłem siątkę wraz z liśćmi. Prawie żaden ne wpadł do oczka. Czemu to takie ważne? Bo zalegające w oczku jesienią i zimą liście w czasie procesu gnicia zabierają rybom i roślinom wodny tak cenny w tym okresie tlen.
Ostatni dzień października upłynął pod znakiem jesiennych kolorów i słońca. Przez cały miesiąc bardzo mi tego brakowało. Niestety, ubiegły rok był bardzo ubogi w typową złotą polską jesień. Na ogół było pochmurno i padało.
Na początku listopada przebudowa mojej ulicy została ukończona. Od tamtej pory możemy cieszyć się równą nawierzchnią z kostki brukowej.
W Święto Niepodległości 11 listopada spadł pierwszy w sezonie jesienno-zimowym śnieg. Było dosyć ciepło więc nie leżał zbyt długo.
W pierwszej połowie listopada pogoda bardziej przypominała koniec września. Było dosyć ciepło, nie brakowało także dni ze słońcem. Deszczu też jednak było sporo. Ale to dobrze, bo dzięki temu rośliny zostały porządnie nawodnione. A to dla nich ważne przed nadejściem zimy i mrozów.
Pod koniec listopada ogród uzyskał nowy wygląd. Połączyłem egzotyczny zakątem z kącikiem ostrokrzewowym. Wysypałem w ogrodzie świeżą korę sosnową. A w kąciku z jukami i kaktusami znalazł się nowy kamień.
Dzień po Mikołajkach pojawił się śnieg. Jednak i tym razem nie poleżał zbyt długo.
Kilka dni później znów zrobiło się na chwilę ciepło. A słońce wspaniale oświetlało korony drzew, które odbijały się w lustrze wody w oczku.
Druga połowa miesiąca to ochłodzenie, śnieg i lekki przymrozek. Niestety tuż przed Bożym Narodzeniem ociepliło się i zniknęła szansa na białe Święta. 26 grudnia, w drugi dzień Świąt było ponad 10 stopni ciepła.
Przed Sylwestrem nadeszło ochłodzenie. I w zasadzie było to początek prawdziwej zimy.
W Nowym Roku chwycił tęgi mróz. Jaki to miało wpływ na rośliny? O tym napiszę już jutro.
Serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga!
Największy urok to ogród utrzymany w zieleniach z dodatkiem bieli. Zdecydowanie to mój typ!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :-)
Usuń