W tym roku listopad był w moim ogrodzie wyjątkowo pracowitym miesiącem. I to nie tylko z racji sprzątania i grabienia liści. Ale także z uwagi na zmiany, jakie w nim nastąpiły. W ogrodzie pojawiły się nowe zakątki oraz świeża kora sosnowa i kamienie. Ale po kolei.
Początek miesiąca przyniósł słoneczną i ciepłą aurę. Po deszczowym i chłodnym październiku mieliśmy jeszcze odrobinę złotej polskiej jesieni.
Niestety już na początku drugiej dekady znacznie się ochłodziło i spadł pierwszy tegoroczny śnieg. Na szczęście długo nie leżał.
W drugiej połowie miesiąca znów się ociepliło i można było przystąpić do ostatecznego rozprawienia się z liśćmi, które w tym roku wyjątkowo długo wisiały na drzewach, szczególnie na dębach.
Listopad zapisał się jako delikatnie chłodniejszy od wieloletniej normy. Nie przeszkodziło to jednak aby na przełomie drugiej i trzeciej dekady miesiąca na termometrach pojawiły się dodatnie wartości dwucyfrowe. Ale było to ostatni oddech pogodnej i w miarę ciepłej jesieni.
Poniżej porównanie średnich temperatur z tymi, notowanymi w tym roku w listopadzie. Tabela pochodzi ze strony internetowej www.accuweather.com
Ostatnie dni listopada to koniec porządków i ostateczne przygotowanie ogrodu do zimy. No może jeszcze poza osłonięciem hortensji ogrodowych. To jeszcze wciąż przede mną.
W każdym razie zdążyłem uporządkować okolice oczka wodnego, wysypać tam nowe kamienie otoczaki oraz uzupełnić w ogrodzie korę sosnową. Nie każdy lubi taką ściółkę, ale wierzcie mi, że służy ona roślinom. Latem chroni glebę i korzenie przed nadmiernym przesuszenie, a zimą przed mrozem. No i nie rosną chwasty!
W Andrzejki spadł śnieg i zrobiło się biało.
Ale na krótko bo początek grudnia znów przyniósł lekkie ocieplenie. Dziś w nocy spadło co prawda trochę śniegu, ale w ciągu dnia topniał. Prognozy przewidują, że od jutra będzie coraz cieplej. A w weekend na termometrach zobaczymy nawet po 11-12 stopni. Potem ma być znów ochłodzenie. I tak aż do Świąt. A czy Boże Narodzenie będzie białe? Przekonamy się już wkrótce.
Póki co zapraszam do lektury kolejnych postów o ostrokrzewach!
Dobrze, że jesteś. Martwiłam się o Ciebie. Nie było Cię jakiś czas...
OdpowiedzUsuńU mnie zapanowała zima. Śnieg pada cały czas.
Nie było mnie trzy dni i moje sarenki wyniosły się gdzieś.
Śnieg przygniótł trawy i one były zmuszone szukać schronienia.
Podobnie jest z bażantami.
Serdecznie pozdrawiam:)
Jestem, jestem Lusiu! U nas zima przeplata się z jesienią. Codziennie inna pogoda... Masakra. Sarenki jak poczują, że wróciłaś to też szybko się na pewno zjawią :-) Serdeczności!
Usuń