Dziś opuściła mnie wena twórcza. Poza tym pogoda w okolicach Warszawy nie sprzyja tworzeniu czegokolwiek. Po wczorajszej wiosennej pogodzie, gdzie słońce przeplatało się z chmurkami i deszczem, a temperatura wzrastała wczesnym popołudniem do 17 stopni w cieniu, dziś mamy pochmurny dzień z zaledwie 7 stopniami powyżej zera. Brrrr, gdzie ta wiosna?
Wiosenne porządki w pełni. Pisałem ostatnio o korze sosnowej. Dziś zgrabiłem z kory pozostałości jesiennych liści i igieł, które wiatr przywiał w okresie zimowym i wczesnojesiennym. Jutro zamierzam wysypać świeżą korę, na tą, która leży już od zeszłego roku (a cześć nawet od dwóch lat).
Najtrudniej było wygrabić zalegające liście z płożących iglaków. Trzeba bardzo uważać, żeby nie połamać gałązek. Na poniższym zdjęciu m.in. jałowiec blue star.
W trakcie prac porządkowych zauważyłem, że jeden z bluszczy irlandzkich (Hedera hibernica) trochę zmarzł. Podejrzewam, że oprócz mroźnego wiatru zaszkodził mu brak wody. Oba bluszcze rosną przy dużych drzewach, które jak przypuszczam pobierają z gruntu duże ilości wody. Jeden z nich musiałem dosyć drastycznie przyciąć, co widać na poniższym zdjęciu.
Drugi z bluszczy irlandzkich praktycznie nie zmarzł. Trochę widać na liściach ślady zimy, ale na gałązkach są już młode pączki na liście. Obydwa rosły przy tej samej sośnie.
Posadzony w ubiegłym roku bluszcz zwyczajny "Profesor Seneta" (hedera helix Profesor Seneta) też niestety lekko przymarzł. Młode sadzonki najprawdopodobniej nie zdążyły przed zimą się dobrze ukorzenić i były zbyt słabe by wytrzymać tegoroczne mrozy. Przemarznięte pędy dziś obciąłem, poczekam teraz na efekty. Mam nadzieję, że bluszcz zacznie odrastać bo to bardzo piękna i rzadka odmiana
A tak wyglądał ten sam bluszcz, krótko po posadzeniu późnym latem ubiegłego roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz