Od kilku dni media społecznościowe tętnią wręcz od "rewelacji" dotyczących żywotników, popularnie zwanych tujami (łac. Thuja L.). Na wielu grupach ogrodniczych i na stronach użytkowników kopiowane i publikowane są informacje o wręcz śmiertelnych zagrożeniach jakie przynoszą nam tuje rosnące w ogrodach, parkach czy na cmentarzach. Są to jednak półprawdy sztucznie wywołujące sensację i zainteresowanie. Specjalnie nie podaję nazwy portalu, z którego pochodzą te "ciekawostki". Nie będę im robił reklamy. Dodam jednak, że oprócz "rewelacji" dotyczących toksycznych mgieł przy tujach są tam też inne "odkrycia" m.in. o żydowskiej palmie w Warszawie czy o katastrofie smoleńskiej.
Wróćmy jednak do żywotników. Będąc osoba bezstronną muszę przyznać. że jak w każdej plotce, także i tutaj jest ziarenko prawdy. Nie jestem jednak w stanie zrozumieć, dlaczego autorka/autor tego artykułu straszy Czytelniczki i Czytelników takimi półprawdami. Szkoda, że nikt się pod tym nie podpisał. Szkoda, również, że portal kasuje wszelkie komentarze, w których polemizujemy z tekstem.
Jeśli traficie na takie "rewelacje" błagam o rozsądek! Nie kopiujcie i nie rozpowszechniajcie takich informacji, bo możecie tym narobić więcej szkód niż pożytku. Apeluję też o własną ocenę opartą nie o sensacyjne teksty z portali internetowych, kolorowych dzienników czy o wypowiedzi polityków, ale o opinię bazującą na wiedzy ekspertów i na waszych osobistych doświadczeniach.
Przejdźmy jednak do meritum. Jak wspomniałem w informacji tej jest ziarenko prawdy. Otóż żywotniki faktycznie bogate są w tujon. To substancja, która w dużym stężeniu może być szkodliwa dla zdrowia. Ale w niewielkich dawkach wykorzystywana jest m.in. w medycynie.
Żeby porządnie się zatruć trzeba by wycisnąć olejek z naprawdę dużej ilości świeżych skarłowaciałych liści (igieł) żywotnika. No i wypreparować sam tujon, bo w olejku jest przecież także woda. Dopiero taka substancja mogłaby nam zaszkodzić.
Oczywiście alergicy muszą uważać. Czasami sam kontakt skóry z rośliną może powodować swędzenie. Ale bez przesady. Nie umrzemy o tego.
Warto dodać, że w ogrodach czy w domach rośnie znacznie więcej roślin trujących. mamy z nimi do czynienia na co dzień. To chociażby tulipany czy hiacynty, ogrodowe bluszcze, cisy, trzmieliny, łubin (ten dopiero daje kopa) oraz domowe difenbachie, monstery, draceny, fikusy, skrzydłokwiaty. Długo można by wymieniać.
Aby zrozumieć jakie zagrożenia niosą żywotniki warto przeczytać miażdżącą opinię o artykule, którą opublikował Pan Piotr Banaszak, Kierownik Arboretum SGGW w Rogowie. Chylę czoła przed naukowym podejściem i wspaniałym wytłumaczeniem problemu. Opinię tę znajdziecie TUTAJ
Jeszcze raz bardzo Was proszę o rozsądek i o nie wpadanie w panikę. Nie wierzcie półprawdom, które pokazują tylko jedną stronę problemu i to też nie do końca wiarygodnie. Nie dajcie się zmanipulować!
W zasadzie idąc tropem takiej "sensacji" mógłbym się cieszyć i namawiać Was na wycięcie wszystkich żywotników i posadzenie w ich miejsce ostrokrzewów meserveae. Są to przecież moje ulubione zimozielone krzewy liściaste. Ale nie zrobię tego, wręcz przeciwnie. Apeluję o pielęgnację żywotników. To piękne i dość szybko rosnące krzewy.
Apeluję również o rozważne używanie samochodów, rowerów, butów. Pamiętajcie o nie nadużywaniu serów pleśniowych, czerwonego mięsa, mięty, rukoli. One też mogą być dla Was śmiertelne. Zapomniałbym o śmiercionośnych psach, kotach, chomikach, szczurach i innych arcy niebezpiecznych dla życia i zdrowia człowieka zwierzętach powszechnie żyjących w naszych domach!
I z takim przymrużeniem oka zakończę dzisiejszy post.
A Was serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga. Na pewno znajdziecie tu sprawdzone informacje, które wynikają nie tylko z wiedzy ale także wieloletniego doświadczenia.
Hahaha, co się dziwić, skoro jakies durne łańcuszki na FB ludzie sobie wysyłają i wklejają. Trzeba ogłosić, że jeszcze gorszą trucizną jest monotlenek wodoru. Jednak to prawda, że ludzie robią się coraz głupsi i głupków jest coraz więcej.
OdpowiedzUsuńAlbo tlenek wodoru ;-) To dopiero trucizna ;-) Cóż... niby dostęp do informacji coraz lepszy i łatwiejszy, a ciemnogród coraz większy :-)
UsuńA co z królującymi w naszych ogrodach konwaliami i tworzonymi z nich bukiecikami komunijnymi... Większość osób nawet nie wie, jakie trucizny hoduje we własnym ogrodzie. Kiedyś zapoznałam się z całą listą ze względu na dzieci. Doszłam do wniosku, że szybciej nauczę je czego mają nie dotykać i nie zjadać niż tracić czas na wymianę roślin :)
OdpowiedzUsuńEch, szkoda gadać... Ludzie piszą takie głupoty, że włosy dęba stają. Praktycznie każda rzecz w nadmiarze może być szkodliwa. Niestety na stronie internetowej tych "geniuszy" jest znacznie więcej takich "rewelacji" i to głównie z dziedziny polityki, masakra...
UsuńW pojemniku uprawiam Fremontodendron. Roślina pokryta jest drobnym kutnerem, który w kontakcie ze skórą bardzo drażni, a o po dostaniu się do oczu może je poważnie uszkodzić. Wytłumaczyłem dzieciom sąsiadki, by nigdy nie dotykały tej rośliny i zrozumiały od razu. Osoby dorosłe natomiast, przy każdych odwiedzinach biegną powąchać kwiaty, albo liście pomacać, mimo ciągłych ostrzeżeń! Psa szybciej nauczyłem nowej sztuczki, niż dorosłych ludzi by nie dotykali niebezpiecznej rośliny. Może coś w jedzeniu jest, że im człowiek starszy, tym głupszy się robi?
UsuńAno niestety, ludziom można tłumaczyć, a i tak zrobią swoje. Pozdrowienia :-)
UsuńHmmm, to w takim razie na co najbardziej uważać? :)
OdpowiedzUsuńOdpowiedzią niech będzie to: można wszystko co nie jest zabronione, ale z umiarem i rozsądkiem :-)
Usuń