UWAGA!

BLOG ZOSTAŁ PRZENIESIONY

NA PORTAL

www.zimozielonyogrod.pl

ZNAJDZIECIE TAM

ZARÓWNO STARE JAK I NOWE WPISY


Partnerami portalu są:

Fiskars.pl

Idealnytrawnik.pl

wtorek, 30 czerwca 2015

Liguria - Lerici

Ponad miesiąc temu byłem we Włoszech. Celem mojej wycieczki była Toskania, ale kilka godzin spędziłem w sąsiadującej z nią od północy Ligurii. Niestety nie obejrzałem całego regionu. Miałem jednak niewątpliwą przyjemność przez chwilę pobyć w przepięknej miejscowości jaką jest Lerici. Miasteczko mnie urzekło. Wspaniałe widoki, piękne domy wkomponowane we wzgórza otaczające zatokę, plaże, zarówno piaszczyste jak i kamieniste... Cudowna roślinność śródziemnomorska i letnia pogoda oraz klimat tego miejsca spowodowały, że zakochałem się w Lerici od pierwszego wejrzenia. Zapraszam do obejrzenia zdjęć z tego cudownego miejsca.




Lerici to niewielkie miasteczko położone w regionie Liguria, w prowincji La Spezia. Na stałe zamieszkuje tu nieco ponad 11 000 osób, ale miasto licznie odwiedzane jest przez turystów. I wcale mnie to nie dziwi, bo oferuje ono wiele niezapomnianych wrażeń. Lerici to początek wspaniałego Wybrzeża Liguryjskiego, które ciągnie się stąd w kierunku północnym. Jest to jeden z najpiękniejszych zakątków we Włoszech, znany przede wszystkim z 5 miejscowości zwanych Cinque Terre, które wpisane są na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Tym razem niestety nie odwiedziłem Cinque Terre, ale kiedyś na pewno tam pojadę!


W zatoce cumuje wiele żaglówek i jachtów.


Tak wygląda panorama Lerici. Zdjęcia zrobiłem z otaczających miasteczko wzgórz.



Liczne zatoczki kryją wiele uroków. Co ciekawe w zbocza wzgórz wbudowane są domy, które niejednokrotnie częściowo zagłębiają się w skałach. W upalne lato takie miejsca na pewno dają wytchnienie od palącego włoskiego słońca. 



Z czystym sumieniem mogę polecić Lerici wszystkim miłośnikom pięknych, wręcz idyllicznych  widoków. 

Serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga oraz do pozostawiania pod artykułami komentarzy i uwag. Na wszystkie na pewno odpowiem.

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Araukaria chilijska - 2 lata w ogrodzie

Jutro ostatni dzień czerwca. Kończy się również pierwsza połowa roku. Już za kilka dni kilka roślin w moim ogrodzie będzie świętować drugie urodziny. Dlatego też postanowiłem rozpocząć nowy cykl artykułów, w którym opisze poszczególne krzewy. Pierwszym z nich będzie w zasadzie drzewo, a nie krzew. To araukaria chilijska, która pojawiła się w Zimozielonym ogrodzie na początku lipca 2013 roku.

Tak drzewko wyglądało kilka dni po posadzeniu.


Poniższe zdjęcie pochodzi z lipca 2014. Zrobiłem je rok po posadzeniu araukarii. Drzewko miało wtedy niewielkie przyrosty.


Ubiegły rok krzew poświęcił na ukorzenienie i zadomowienie się w nowym miejscu. W tym roku araukaria zaczęła wreszcie szybciej rosnąć.


Araukaria chilijska ma w różnych językach różne, często dziwne nazwy takie jak „monkey puzzle tree” czy „monkey tail tree”. Nie dziwi natomiast nazwa „sosna chilijska” gdyż drzewo to, chociaż nie jest sosną to jednak jest symbolem tego południowoamerykańskiego państwa. 

Przyrosty pojawiły się nie tylko na czubku drzewka ale również na gałązkach.Ilustrują to poniższe zdjęcia.


W naturalnych warunkach araukaria chilijska jest dużym drzewem osiągającym ok. 40 metrów wysokości! W naszych warunkach raczej taka nie urośnie. W naturze występuję w Andach gdzie można ją spotkać na terenach położonych powyżej 1000 metrów nad poziomem morza. 


To jedyna odmiana z gatunku „araukaria”, która bez problemów wytrzymuje regularne spadki temperatur zimą do ponad -20 stopni C.


Więcej informacji o araukarii chilijskiej znajdą Państwo na mojej stronie internetowej www.zimozielonyogrod.pl w zakładce "Moje rośliny".

Już wkrótce przedstawię kolejnych "jubilatów".

Serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga!

niedziela, 28 czerwca 2015

Kwiaty na schodach i na balkonie

Kilka dni temu pisałem o konieczności wymiany kwiatów wiszących w donicach pod dachem na balkonie. Jak to zwykle bywa na tym kwiatowe rewolucje się nie skończyły. Poprzesadzałem kwiaty rosnące na schodach wejściowych, dosadziłem nowe, a stare kwiaty wiszące wcześniej na balkonie posadziłem w wiklinowych koszach.Stoją teraz przy wejściu do domu.


Poza nimi na schodach pojawiły się również nowe kwiaty. Są tu 3 begonie: żółta w osobnym koszyku oraz białą i czerwona posadzone razem.


Przesadziłem również 2 surfinie, które wcześniej rosły w donicach na balkonie. Dokupiłem 2 krwiście czerwone pelargonie. Póki co nie są zbyt wiele, ale mam nadzieję, że wkrótce się rozrosną. 


Od mojej mamy dostałem cały pakiet aksamitek, które sama wyhodowała. Posadziłem je w doniczkach na schodach. Za kilka dni powinny już kwitnąć. Przesadziłem i podciąłem dalie miniaturowe. Krzaczki się ładnie rozrosły i mają sporo nowych pąków kwiatowych.


Na balkonie pod dachem wiszą teraz fuksje. W tym miejscu nie ma zbyt wiele słońca, więc powinno im odpowiadać.



W donicach jest coraz bardziej kolorowo...i gęsto.



Na balkon wystawiłem grudniki oraz hoje, które sam ukorzeniłem.



Jest tu również laur szlachetny, który rozsadziłem i z jednej doniczki zrobiły się trzy. Obok niego stoi gwiazda betlejemska,  która po okresie marazmu zaczyna wypuszczać nowe pędy i liście. Roślinkę kupiłem w zeszłym roku na Święta Bożego Narodzenia. Zobaczymy co z niej teraz będzie.


W ogrodzie jest pełnia sezonu wegetacyjnego. Już wkrótce na blogu opiszę rozwój mojej araukarii chilijskiej. Przedstawię także Państwu moje aukuby japońskie.

Serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga!

sobota, 27 czerwca 2015

Jeszcze trochę Warszawy

Ostatnio kilkakrotnie pisałem o Warszawie. Nie będę przekonywał nikogo po raz kolejny o tym, że to naprawdę piękne miasto. Żeby je oceniać trzeba je poznać. Nie wystarczy jeden dzień pobytu w centrum i obejrzenie przez godzinę Starówki. Trzeba jeszcze poznać historię tego miasta i zobaczyć jak zmieniło się ono przez ostatnie 25 lat.

Miałem przyjemność pokazać Państwu Wilanów oraz Łazienki Królewskie. Dziś zapraszam do obejrzenia nowocześniejszej części miasta. Na zakończenie wrócimy jednak do obiektów historycznych.

Najpierw jednak pokażę Państwu budynek jednego z najlepszych hoteli w mieście. Na drugim planie widać wieżowiec Warszawskiego Centrum Finansowego.


Rzut okiem na panoramę Warszawy z XXX piętra Pałacu Kultury i Nauki.  uwagi na skrót nazwy budynku (PKiN) często nazywany on jest "Pekinem". Inna popularna nazwa to "Patyk". To widok na stronę wschodnią. Na horyzoncie dosyć dobrze widać bryłę Stadion Narodowego. 


Tym razem spoglądamy na północny wschód. Na pierwszym planie skrzyżowanie ulic Marszałkowskiej i Królewskiej. Za nim widoczne są: Ogród Saski, gmach Teatru Wielkiego i Stare Miasto. 

Hotel Intercontinental oraz WCF widziane z góry.


To już widok na stronę północną. 


I na zachód. Po lewo widać Dworzec Centralny, na wprost Złote Tarasy, a po prawo słynny wieżowiec zwany Żaglem, projektu Daniela Libeskinda - jednego z najbardziej znanych na świecie architektów.



Poniżej "Żagiel", hotel Intercontinental i WCF. W tle widać powstający właśnie wieżowiec i kompleks biurowy Warsaw Spire. 


Jeszcze raz widok na Centralny i hotel Marriott.


A to już Krakowskie Przedmieście. Poniżej kościół pw. Świętego Krzyża. Jest to jedn z piękniejszych warszawskich  świątyń. Dodam tylko, że pochowane jest tu serce Fryderyka Chopina. 


Poniżej brama prowadząca do kampusu Uniwersytetu Warszawskiego.


Hotel Bristol! Klasa sama w sobie!


Pałac Prezydencki.


No i na koniec Zamek Królewski. Odbudowany po wojennych zniszczeniach. 


A jeśli ktoś wciąż twierdzi, że Warszawa jest brzydka powinien koniecznie obejrzeć film pokazujący jak to miasto wyglądało w 1945 roku. Film obejrzycie TUTAJ

czwartek, 25 czerwca 2015

Róże w moim ogrodzie

Mój ogród nie jest stworzony dla kwiatów. Z uwagi na dużą ilość drzew zarówno u mnie jak i w całej okolicy w ogrodzie panuje cień. Słońca jest tu jak na lekarstwo. jedynie latem, kiedy nasza dzienna gwiazda jest wysoko na nieboskłonie część ogrodu jest w godzinach porannych i popołudniowych oświetlona promieniami słonecznymi. Ale nawet teraz tego słońca nie ma zbyt wiele. 

Większość kwiatów ogrodowych wymaga dostępu do światła słonecznego. W ogrodzie jak już pisałem, jest kilka miejsc gdzie czasami słoneczko przez jakiś czas dociera. I w tych właśnie miejscach posadziłem róże. Staram się o nie dbać. Są regularnie podlewane i odpowiednio nawożone. Do dołków, w których je posadziłem dałem też dobrą glebę. Krzewy odpłacają się za to pięknymi kwiatami. I chociaż nie mam tych róż zbyt wiele, raptem 4 krzaczki, to chciałem dziś Państwu pokazać ich kwiaty. Są naprawdę piękne.

Podróż rozpoczniemy od wejścia do ogrodu z ulicy. Po lewej stronie furtki posadziłem w tym roku dwa krzewy róży pnącej. Niestety nie wiem jakie to są odmiany. Jedna z nich niedawno zakwitła na żółto. Druga (ta po lewej stornie) powinna być czerwona.



W kąciku egzotycznym przy oczku wodnym do tegorocznej wiosny rosły posadzone rok temu miniaturowe różyczki. Niestety krzaczki zaczęły chorować. Mimo stosowania różnych środków ochrony roślin różyczki musiałem wywalić. 

W ich miejsce posadziłem nowy krzew róż. I tutaj kolejna niespodzianka. Tej odmiany także nie znam. Ale nie szkodzi. Jest naprawdę piękna.



Na koniec najstarsza moja róża. To odmiana Grand Award! Królowa wśród pnących róż! Ma piękne pełne kwiaty!



Grand Award rośnie przy altance. Ma troszkę za mało słońca, ale mimo to pięknie kwitnie.

Serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga!

środa, 24 czerwca 2015

Porządki w ogrodzie

Wczoraj przez pół dnia padało. Najpierw deszcz przegonił mnie z ogrodu przed południem. Potem miałem trochę zajęć poza domem. Popołudniu delikatnie się rozpogodziło i można było wyjść na dwór, żeby popracować chociaż przez chwilę w ogrodzie. 


Przedwczoraj zrobiłem porządki przy wejściu do ogrodu. Wczoraj za to udało mi się uporządkować kącik japoński.  Przez ostatnie dni spadło sporo szyszek i igieł z sosen. Do tego jak zwykle wiatr nałamał trochę drobnych gałązek, a kot rozgrzebał wały, które usypuję dookoła roślin.


Tu muszę dodać, że kącik japoński i dwie wyspy przy furtce to jedyne miejsca w ogrodzie gdzie nie ma wysypanej pod roślinami kory sosnowej. Pewnie zapytacie się dlaczego. Otóż po pierwsze w miejscach tych jest bardzo sucho. Nie ma więc zbyt wielu chwastów. Rośnie tu sporo drzew, które systematycznie wyciągają wodę z podłoża. Poza tym przez ich korony rzadko kiedy przedostaje się deszcz. Musi naprawdę porządnie i długo lać, żeby do gleby dotarła deszczówka.

Drugim powodem rezygnacji w tych miejscach z kory jest duża ilość liści i igieł, które tu spadają no i trudność w ich wygrabianiu. Gdyby była tu kora wygrabienie liści graniczyłoby z cudem.


Z powodu panującej tu suszy muszę regularnie podlewać krzewy. Dlatego też wokół nich usypuję mini wały, które podczas podlewania chronią wodę przed niepotrzebnym rozlewaniem się po całej okolicy. Dzięki temu krzewy są nawodnione, a miejsca gdzie nie ma kory pozostają dalej suche. To z kolei powoduje, że nie rosną chwasty. Bo jest za sucho.

Niestety mój kot Dyzio bardzo lubi grzebać w tych wałach i pozostawiać tam swoje ślady w postaci produktów przemiany materii. Nie dość więc, że jest tam nakitowane to jeszcze wały są często po prostu rozgrzebane przez kota. W sezonie Dyzio nie lubi załatwiać się w domu do kuwety. Woli naturalne warunki.


Kiedy kończyłem pracę w ogrodzie na niebie pojawiło się słońce. Wczesnym wieczorem znów spadł jednak krótki ale dosyć rzęsisty deszcz! 


Serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga!