Wczoraj przez pół dnia padało. Najpierw deszcz przegonił mnie z ogrodu przed południem. Potem miałem trochę zajęć poza domem. Popołudniu delikatnie się rozpogodziło i można było wyjść na dwór, żeby popracować chociaż przez chwilę w ogrodzie.
Przedwczoraj zrobiłem porządki przy wejściu do ogrodu. Wczoraj za to udało mi się uporządkować kącik japoński. Przez ostatnie dni spadło sporo szyszek i igieł z sosen. Do tego jak zwykle wiatr nałamał trochę drobnych gałązek, a kot rozgrzebał wały, które usypuję dookoła roślin.
Tu muszę dodać, że kącik japoński i dwie wyspy przy furtce to jedyne miejsca w ogrodzie gdzie nie ma wysypanej pod roślinami kory sosnowej. Pewnie zapytacie się dlaczego. Otóż po pierwsze w miejscach tych jest bardzo sucho. Nie ma więc zbyt wielu chwastów. Rośnie tu sporo drzew, które systematycznie wyciągają wodę z podłoża. Poza tym przez ich korony rzadko kiedy przedostaje się deszcz. Musi naprawdę porządnie i długo lać, żeby do gleby dotarła deszczówka.
Drugim powodem rezygnacji w tych miejscach z kory jest duża ilość liści i
igieł, które tu spadają no i trudność w ich wygrabianiu. Gdyby była tu kora wygrabienie liści graniczyłoby z cudem.
Z powodu panującej tu suszy muszę regularnie podlewać krzewy. Dlatego też wokół nich usypuję mini wały, które podczas podlewania chronią wodę przed niepotrzebnym rozlewaniem się po całej okolicy. Dzięki temu krzewy są nawodnione, a miejsca gdzie nie ma kory pozostają dalej suche. To z kolei powoduje, że nie rosną chwasty. Bo jest za sucho.
Niestety mój kot Dyzio bardzo lubi grzebać w tych wałach i pozostawiać tam swoje ślady w postaci produktów przemiany materii. Nie dość więc, że jest tam nakitowane to jeszcze wały są często po prostu rozgrzebane przez kota. W sezonie Dyzio nie lubi załatwiać się w domu do kuwety. Woli naturalne warunki.
Kiedy kończyłem pracę w ogrodzie na niebie pojawiło się słońce. Wczesnym wieczorem znów spadł jednak krótki ale dosyć rzęsisty deszcz!
Serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz