W ubiegły wtorek miałem kilka spraw do załatwienia w okolicy warszawskiego Placu Zbawiciela. Z łezką w oku wspominam to miejsce i to wcale nie dlatego, ze jest teraz modne. Dla mnie modne było 30 lat temu! Bo przez wiele lat chodziłem tam na angielski. W latach 80-tych XX wieku trudno było znaleźć jakąkolwiek prywatną szkołę językową. Owszem, korepetytorów było mnóstwo, ale szkół... jak na lekarstwo. Stałem 3 dni i noce w kolejce (jako nieletni) na egzamin. No i załapałem się na III semestr. Skończyłem na VIIIC, C jak Certificate :-) C jak C level...
Idąc zacienioną stroną Alei Wyzwolenia w kierunku Placu na Rozdrożu wspominałem sobie spacery ze znajomymi z angielskiego. Zanim dotarłem do celu, czyli do Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Warszawskiego zatrzymałem się na chwilę na wspomnianym placu. Tutaj, na wiadukcie w miejscu gdzie Trakt Królewski przecina się z niezwykle ruchliwą Trasę Łazienkowską, w miejscu gdzie zawsze były rabaty kwiatowe, służby miejskie stworzyły wyjątkowo ciekawe założenie ogrodnicze. Składa się on głównie z warzyw. Całości dopełniają kwiaty. Niesamowite rozwiązanie! Piękne i ciekawe. A najciekawsze jest to, że rośliny użytkowe dają sobie radę rosnąc nad najbardziej ruchliwą arterią w Polsce.
Szczerze przyznam, że takie grządki bardzo mi się podobają. Niecałe 5 lat temu, jesienią 2013 roku odwiedziłem Berlin i tamtejsze Ogrody świata. Wtedy po raz pierwszy w życiu oglądałem połączenie roślin ozdobnych z użytkowymi. Wspaniałe i piękne grządki. Coś niebywałego! W tym roku podobne grządki błyszczą w Warszawie.
A co wy myślicie o takie uprawie warzyw w centrum miasta?
Serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga!