Ogród bardzo przypomina nasze życie. To ciąg sukcesów, ale też i porażek. Często niestety nie mamy na nie wpływu, a największe nasze starania spełzają na niczym. O życiu nie będę pisał, bo każdy zna swoje od podszewki. Za to o ogrodzie.. jak najbardziej. A to dlatego, że chcę podzielić się z Wami moim doświadczeniem i przestrzec przed błędami, które ja popełniłem.
O tym, że jestem miłośnikiem liściastych roślin zimozielonych doskonale od dawna wiecie. Jednymi z moich ulubionych roślin są laurowiśnie wschodnie. Kiedyś miałem złe doświadczenia z odmianą Novita. A w zasadzie Rotundifolia, bo takową sprzedano mi przez internet. Tak, sprzedawca mnie oszukał, bo wystawił na aukcji internetowej Rotundifolie, a podał, że to Novita. Wtedy nie znałem się jeszcze na różnych odmianach tych pięknych krzewów. No i dałem się nabrać. Miałem ich 25, ale przemarzły. I nic dziwnego bo Rotundifolia przemarza nawet we Wrocławiu. Jedynie na Wybrzeżu ma szanse przeżyć zimy, które są tam znacznie łagodniejsze niż w innych częściach kraju.
W 2012 roku posadziłem odmianę Caucasica. Pięknie rosła i wytrzymała nawet długą i mroźną zimę z sezonu 2012/2013. Mrozy dochodziły wtedy do -27 stopni, a młodej i nie okrytej roślince nic się nie stało. Kolejne zimy były łagodne. Krzew rósł i w ubiegłym roku przekroczył 2 metry wysokości. Tak wyglądał w Boże Narodzenie 2016. Przy ponad 12 stopniach ciepła.
A to już zdjęcie z początku marca. Biedna i zmasakrowana laurowiśnia wyraźnie nie poradziła sobie z zimą.
Przyciąłem ją i liczę, że wiosną zacznie odżywać.
Kolejne laurowiśnie odmiany Caucasica rosły u mnie jako żywopłot. Zimy były im nie straszne. Jedynie w ubiegłym roku pogubiły część liści. Ale szybko się zregenerowały. Poniższe zdjęcie zrobiłem także w Boże Narodzenie 2016.
To te same krzewy na początku marca 2017. Tragedia.
Zostały z nich tylko karpy, które wiosną wykopię, a na ich miejsce posadzę ostrokrzewy albo bluszcze krzewiaste. I jedne i drugie świetnie u mnie zimują.
Czemu tak się stało? Czemu zima 2012/2013 nie zabiła Caucasici, a tegoroczny niby mniejszy mróz sprawił, że rośliny przemarzły? Powodów może być kilka.
Pierwszy to raptowny spadek temperatury na przełomie grudnia i stycznia. 26 grudnia było kilkanaście stopni ciepła. Noce po 5 stycznia to spadki temperatur do -25 stopni. I to albo bez śniegu, albo z niewielką ilością białego puchu.
Drugi powód to słońce, które w połączeniu z mrozem "spaliło" liście. To jednak trochę mniej prawdopodobna przyczyna. Albowiem liście zaczęły brązowieć właśnie po 10 stycznia. Oczywiście lutowy mróz i słońce dobiły rośliny.
Inny powód, czyli niedostateczna wilgotność gleby przed nadejściem mrozów wykluczyłem. Jesień byłą mokra. Po Bożym Narodzeniu sprawdzałem wilgotność podłoża. Była odpowiednia!
Wygląda na to, że to właśnie gwałtowne wahania temperatur wykończyły laurowiśnie Caucasica.
A co z innymi odmianami?
Ivory też trochę zmarzła. Ale podciąłem ją i liczę, że wiosną zacznie odrastać. Co ciekawe sprzedano mi ją jako odmianę Gajo, potem myślałem, ze to Marbled White, ale ostatecznie zidentyfikowałem ją jako Ivory.
Etna ma kilkanaście uszkodzonych liści ale ogólnie jest w świetnym stanie.
Otto Luyken jest żelazna! Nic jej się nie stało.
Najbardziej bałem się o odmianę Herbergii. Ze wszystkich, które u mnie rosną w zasadzie jest ona najmniej odporna na mrozy. A tu niespodzianka. Krzew praktycznie nie ma zbyt wielu śladów uszkodzeń. Kilka liści na pewno zbrązowieje i opadnie, ale ogólny stan rośliny jest więcej niż zadowalający.
Zanim podsumuję dzisiejszy post muszę Wam zwrócić uwagę na to, że zarówno Herbergii jak i Otto Luyken czy Etna rosną w miejscach gdzie nie dociera zimowe słońce. Poza tym są to miejsca osłonięte! Młoda i niezbyt wysoka Caucasica też była osłonięta od mroźnych i wysuszających wiatrów. Kiedy jednak urosła zaczęła dominować nad innymi roślinami. I to ona została osłoną dla tych mniejszych.
A jakie płyną z tego wszystkiego wnioski?
Laurowiśnie świetnie sobie radzą na Pomorzu, w Wielkopolsce, Dolnym Śląsku, Opolszczyźnie czy w Lubuskiem. Im dalej na wschód tym większe prawdopodobieństwo, że mogą przemarzać. No może poza Otto Luyken, bo to bardzo odporna odmiana!
W centralnej i wschodniej Polsce sadźcie laurowiśnie w miejscach osłoniętych i nie narażonych na działanie zimowego czy wczesnowiosennego słońca połączonego z mrozem. A kiedy wiecie, że będzie bardzo zimno po prostu okryjcie rośliny agrowłókniną. Najlepiej białą, bo ona świetnie odbija promienie słoneczne.
Jak widać po moich laurowiśniach warto zaryzykować uprawę tych roślin. Bo jednak większość odmian przetrwała! Oczywiście szkoda mi tych, które rosły jako żywopłot. Ale mam też nauczkę na przyszłość. Warszawa to nie Kołobrzeg czy Szczecin i tutaj niestety mrozy dla część roślin bywają śmiercionośne.
Serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga!