Witajcie. Ale upał, znów prawie 35 stopni. Dziś miałem podsumować lipiec w ogrodzie. Ale nasunął mi się inny, rzadko spotykany na moim blogu temat. To dęby i ich choroby oraz szkodniki.
Jak doskonale wiecie mój ogród położony jest praktycznie w lesie. Oczywiście dookoła są domy, zabudowa jest miejscami dosyć gęsta, ale wszędzie są wiekowe drzewa. Dominują tu sosny, brzozy, świerki i dęby. Te ostatnie rosną też w moim ogrodzie.
W Polsce występuje kilka gatunków dębów. Najczęściej spotykamy tu dęby bezszypułkowe czy szypułkowe, rzadziej omszone. Coraz popularniejsze są dęby czerwone, które przybyły do nas z Ameryki Północnej. Są też inne gatunki, ale już znacznie rzadziej spotykane. Dęby rosnące u mnie to te dwa pierwsze. Co ciekawe, dęby szypułkowe rozwijają liście czy kwitną później niż bezszypułkowe. Moje dęby, jako że rosną wśród innych drzew, niekiedy bardzo blisko sosen czy innych dębów lub brzóz nie są takie rozłożyste, jak te które rosną pojedynczo. Ale i tak są piękne. I chociaż każdej jesieni przeklinam te drzewa za ilość liści jaką zrzucają to na pewno nie chciałbym się ich pozbyć z ogrodu. Dają cień i chronią moje zimozielone rośliny liściaste przed palącym słońcem.
Owocem dębu, a w zasadzie orzechem są popularne żołędzie. W moim ogrodzie jest ich teraz całe mnóstwo. Czeka mnie wygrabienie ich z trawnika. Po pierwsze dlatego, że jeśli zostaną to na wiosnę mogę mieć lasek małych dębów. Po drugie, ponieważ te, które nie wykiełkują będą gnić i zniszczą murawę.
Niestety, od kilku już lat niektóre dęby chorują. Moi znajomi, którzy lepiej niż ja znają się na drzewach i ich chorobach zgodnie stwierdzili, że to mączniak Prawdziwy. Czyli choroba grzybowa, która atakuje wiele roślin. Objawia się ona już wiosną kiedy rozwijają się młode liście. Można wtedy zaobserwować na nich biały nalot. W kolejnej fazie liście brązowieją i zbyt wcześnie opadają. Co gorsza, młode gałązki nie mogą na czas osiągnąć dojrzałości i często nie przetrzymują jesiennych przymrozków. Tak obecnie wyglądają liście na jednym z dębów rosnących w moim ogrodzie. Dodam, że drzewo dwukrotnie opryskane było specjalnym preparatem przeciwko mączniakowi. Prawdopodobnie jednak zrobiłem to zbyt późno i choroba zdążyła się rozwinąć. W mojej okolicy choruje wiele dębów. Może warto byłoby żeby w walkę z chorobą zaangażowały się odpowiednie służby leśne lub samorząd.
To niestety nie koniec złych wieści. Na zaatakowanym przez mączniaka dębie późną wiosną pojawiły się dziwne szyszeczki. W internecie znalazłem informację, ze to szkodnik: letyniec szysznica. Teraz te szyszki opadają. A ja szukam informacji jak walczyć z tym robalem.
Mam nadzieję, ze uda mi się uratować drzewa, bo są one nie tylko cenne ale stanowią wspaniałą ozdobę okolicy i chronią roślinność przed nadmiernym nasłonecznieniem.
A już jutro wrócimy do tematu, z którego dziś zrezygnowałem.
Serdecznie zapraszam do codziennej lektury bloga.
I tak wszystko co żyje potrafi zachorować, nawet drzewo. Życzę Tobie jak najszybszego odnalezienia antidotum aby drzewa znów rosły w siłę.
OdpowiedzUsuńDzięki :-) Patrz jakie paskudztwa mogą atakować rośliny :-( Masakra. Ale jestem dobrej myśli :-) Pozdrowienia!
UsuńBardzo Ci dziękuję za tą wiadomość :)
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie :-)
UsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńMam pytanie, czy udało się zwalczyć letyńca? Czy w ogóle z tym szkodnikiem należy walczyć?